Obrońca Borussii mógł zostać powołany do kadry, ponieważ we wrześniu Związkowy Trybunał Piłkarski uwzględnił jego odwołanie i karę półrocznej dyskwalifikacji za działania korupcyjne zamienił na roczną, z tym, że w zawieszeniu na trzy lata (oraz wpłatę w wysokości 150 000 zł na dowolnie wybrany dom dziecka w Polsce). W prasie spekulowano, że do złożenia odwołania od kary zawodnika namawiano w klubie, ponieważ istniało ryzyko, że nie będzie mógł występować w Lidze Mistrzów. "Cieszę się, że mogę grać w piłkę i to jest teraz najważniejsze. Ta sprawa jest już dla mnie zamknięta i wolę do niej nie wracać. Kwestia odwołania była rozpatrywana w moim najbliższym gronie i podjąłem taką, a nie inną decyzję" - mówił Piszczek, który początkowo pogodził się z wyrokiem, ale po jakimś czasie zdecydował się odwołać. Według nieoficjalnych informacji, najbardziej miało go zaboleć uzasadnienie wyroku, a nie jego wymiar. "Na pewno było tam kilka rzeczy, z którymi się nie zgadzałem".

Reklama

Dzięki uwzględnieniu części odwołania, obrońca Borussii Dortmund mógł wrócić do reprezentacji po czteromiesięcznej przerwie. "Przez ten czas w zespole niewiele się zmieniło. Jest dobra atmosfera, ponieważ osiągaliśmy niezłe wyniki z wymagającymi rywalami. Szkoda, że niektórych z tych spotkań nie udało się wygrać, jak np. tego z Niemcami, bo była na to duża szansa. Sławek Peszko miał trzy sytuacje na zdobycie bramki i mam nadzieję, że w następnych meczach będzie już wykorzystywał takie okazje" - mówił obrońca mistrza Niemiec. Piszczek oglądał w telewizji również piątkowe spotkanie z Koreą Południową (2:2). Choć był powołany na ten mecz, do Seulu nie poleciał z powodu kontuzji. "W drugiej połowie rywale mocno przycisnęli i gonili wynik. Udało im się nawet wyjść na prowadzenie, ale pokazaliśmy, że nasza drużyna ma charakter i za sprawą bramki Kuby Błaszczykowskiego udało się zremisować" - mówił Piszczek, którego nieobecność podobnie jak Wojciecha Szczęsnego i Ludovica Obraniaka, była złośliwie komentowana.

"Nie żałuję tego, że nie poleciałem. Kontuzja wyeliminowała mnie z tego wyjazdu i wiem, że w związku z tym pojawiły się różne podteksty. Każdy z nas jest jednak profesjonalistą i wspólnie z trenerem uznaliśmy, że lepiej będzie jak zostanę w klubie i wyleczę kontuzję. Nie było sensu tam lecieć, skoro nie było żadnych szans, abym zagrał przeciwko Korei. Dzięki temu mogłem się stawić w sobotę w Bad Homburg w pełni sił. A po kolegach, którzy wrócili z Korei, nie zauważyłem zmęczenia podróżą i zmianą stref czasowych" - tłumaczył obrońca. We wtorek w spotkaniu z Białorusią w niemieckim Wiesbaden (godz. 20.30) Piszczek prawdopodobnie zastąpi na prawej obronie Marcina Wasilewskiego, który grał z Koreą Płd. Wasilewski z kolei ma wystąpić na środku defensywy zamiast Grzegorza Wojtkowiaka.