3 lipca 1974 roku. Całą Polskę obiegają groteskowe sceny ze Stadionu Leśnego we Frankfurcie. Murawa bardziej przypomina gigantyczny brodzik niż boisko piłkarskie. Ekipy porządkowe w kaloszach przez parę godzin zmagają się z litrami wody, by doprowadzić je do stanu używalności. Wreszcie austriacki sędzia stwierdza, że jednak da się grać. Zobacz, jak zmagano się z wodą >>>

Reklama

To, co działo się przez 90 minut, ciężko było nazwać meczem. Raczej czymś z pogranicza futbolu, zabawy i piłki wodnej. Futbolówka co chwila tonęła w wodzie, wymienienie paru podań graniczyło z niemożliwością. Twardy, siłowy futbol Niemców musiał wziąć górę nad techniczną i efektowną piłką Polaków. W efekcie przegraliśmy 0:1 po golu niezawodnego Gerda Mullera.

Teraz podobna sytuacja ma miejsce przed meczem z Serbią w Belgradzie. Polacy nie mają dobrych wspomnień ze spotkań w anormalnych warunkach. Dlatego należy się cieszyć, że dziś nie gramy o finał Mundialu, a jedynie o rozstawienie w koszyku podczas losowania grup Euro 2008.