"Liczyliśmy na Euzebiusza Smolarka i Marka Saganowskiego, a suma sumarum stało się tak, że już w 49. minucie mieliśmy dwie zmiany i każda następna w krótkim odstępie czasu spowodowałaby, że moglibyśmy kończyć mecz w dziesiątkę. Dlatego czekaliśmy ze zmianą napastnika do 70. minuty" - tłumaczy asystent Leo Beenhakkera. Ulatowski przyznaje jednocześnie, że to nie był dobry występ polskich piłkarzy i inaczej wyobrażali sobie początek eliminacji. "Pozwoliliśmy Słowenii na to, co lubią najbardziej, czyli na gola strzelonego z kontrataku" - dodaje.

Reklama

Reprezentacja Polski po słabej grze zremisowała w sobotę we Wrocławiu ze Słowenią 1:1 w pierwszym meczu eliminacyjnym mistrzostw świata 2010. Kolejne spotkanie odbędzie się w środę na wyjeździe z San Marino.