Kiedy na początku drugiej połowy bramkarz Legii Jan Mucha zobaczył jednego z zawodników Lacha leżącego na boisku - w myśl zasady fair play - kopnął piłkę na aut. Po wznowieniu gry Robert Lewandowski oddał przeciwnikom piłkę w tak niefortunny sposób, że o mało co nie zdobył gola. Po jego zagraniu futbolówka spadła na poprzeczkę bramki strzeżonej przez Muchę.

Reklama

"Coś takiego nie powinno było się zdarzyć. Ja oddałem piłkę i Lewandowski powinien był ją wybić na aut albo podać spokojnie do mnie" - skomentował sprawę bramkarz Legii, który oskarżył napastnika o umyślą próbę zdobycia bramki. Szkoleniowcy obu drużyn byli jednak innego zdania.

"Lewandowski myślał, że słabiej to zrobi i Janek złapie piłkę w ręce" - skomentował sytuację trener Jan Urban. Wtórował mu Franciszek Smuda: "Jasiu ma rację. Lewandowski po prostu ma drewnianą tę lewą nogę i myślał, że piłka ledwo doleci. Okazało się, że spadła bramkarzowi za kołnierz".