Na chłodno, dzień po meczu - dlaczego przegraliśmy?
Leo Beenhakker: A co to znaczy na chłodno? To, że wczoraj byłem chwilę po meczu nie znaczy, że zmieniłem zdanie. Przyczyny są wciąż te same. Zadecydowały indywidualne błędy.
W drugiej połowie piłkarze zdecydowanie opadli z sił, nie wytrzymali trudów spotkania...
Gdybyśmy wygrali 1:0 nie zadałby pan dzisiaj tego pytania.
Ale przegraliśmy 1:2.
Nie zgadzam się, że nie wytrzymaliśmy fizycznie. Przecież Słowacy właściwie nie stwarzali sytuacji, my je stwarzaliśmy. Po prostu zabrakło szczęścia, zadecydowały indywidualne błędy. Tak bywa w piłce, co więcej mogę powiedzieć? Gdyby nie indywidualne błędy, wygralibyśmy i mieli zupełnie inną sytuację.
Rozmawiał pan z Borucem?
Nie chcę o tym rozmawiać.
Zawalił pierwszą bramkę, co teraz będzie?
A co ma być? Po prostu wróci do swojego klubu, zagra mecz i myślę, że to mu pomoże się odbudować. Nie ma sensu roztrząsać sytuacji Artura. Stało się i tyle... O czym miałem z nim rozmawiać? Facet był bardzo rozczarowany, tak jak każdy z nas.
To dla pana najgorszy mecz w ostatnich latach?
Nie, bywały znacznie gorsze. Czasami w piłce tak jest, że coś nie wyjdzie. Taki jest futbol.
W Polsce panuje opinia, że nie potrafimy zagrać dwóch dobrych meczów z rzędu. Chyba coś w tym jest?
Nie sądzę. To raczej takie dorabianie ideologii. Przecież gdy wygraliśmy mecz z Portugalią w Chorzowie, to był nasz mecz numer 2, eliminacjach eliminacjach zagraliśmy fantastycznie. W eliminacjach do Euro 2008 zagraliśmy poza tym dwa niezłe mecze wyjazdowe z Portugalią i Finlandią w odstępie czterech dni. To były dość trudne i ważne mecze, a jednak sprostaliśmy wyzwaniu. Dlatego nie sądzę, by to była przyczyna.
Więc co?
Powiedziałem już. Brak szczęścia i indywidualne błędy.
>>>Leo: Przegraliśmy po indywidualnych błędach
Jeśli w sobotę wygrywamy w znakomitym stylu z jedną z najlepszych drużyn Europy, a cztery dni później przegrywamy ze Słowacją, to coś jest nie tak. Która Polska jest prawdziwa, to z meczu z Czechami czy ta z meczu ze Słowacją?
To już zależy od pana i od wszystkich, którzy oglądali te mecze. Jeśli ktoś chce być po jasnej stronie księżyca, uzna, że nasz zespół to ten, który grał z Czechami. Ci, którzy są po ciemnej stronie księżyca uznają, że to ten zespół, który przegrywa ze Słowacją. Z drugiej strony nie uważam, żebyśmy grali bardzo źle.
Może po takim meczu jak ten z Czechami zawodnicy byli zbyt pewni siebie?
Nie, nie byli. Uważam, że mentalnie byliśmy dobrze przygotowani. Nie było pana z nami, dlatego nie może pan wiedzieć, jak się zachowywali. Wciąż doszukujemy się jakiejś niezwykłej przyczyny tej porażki. Nie mam sensu tego robić.
3 punkty w 2 ostatnich meczach to dobry wynik czy zły?
Zdecydowanie zły. Nie ma co owijać w bawełnę.
Ile pan zakładał?
Nigdy nie robię takich kalkulacji, że tu zdobędziemy trzy punkty, tu jeden, a tu znowu trzy. Gram z meczu na mecz. Chcę wygrać każde spotkanie. Teraz też tak było. Chciałem zdobyć trzy punkty z Czechami a później trzy ze Słowacją. Pozytywne jest tylko to, że wciąż jesteśmy grze, mimo przegranej nie wypadami z wyścigu. Mamy do rozegrania 6 meczów, więc spokojnie - awans jest w naszym zasięgu. A teraz, jeśli pan pozwoli, chciałbym skończyć. Jestem w fatalnym nastroju.