"A jeśli chodzi o aferę bananową, to jest to dla mnie - mówiąc delikatnie - dziwna sprawa. Pójdę do aresztu za to, że ktoś rzucał bananami! To absurd. Rozumiem, że trzeba stawiać się w sądzie, ale ja po prostu nie mogłem" - powiedział Majdan w rozmowie z dziennikiem "Polska".

Reklama

>>>Sąd zdecydował: Majdan idzie do aresztu

Bramkarz Polonii tłumaczy też, dlaczego nie mógł pojawić się w sądzie na wezwanie sądu. "Dostałem wcześniej dwa wezwania: jedno, kiedy byliśmy na obozie, drugie, kiedy graliśmy mecz. W obu przypadkach dzwoniłem i informowałem o tym, że nie dam rady stawić się na przesłuchaniu. Kazano mi napisać pismo, więc to zrobiłem. Okazało się jednak, że było za mało szczegółowe. Prosiłem, aby przesłuchano mnie w Warszawie, ale nie zgodzono się na to. I teraz ta decyzja o areszcie" - mówi.

Majdan twierdzi, że zupełnie nie wie, dlaczego w ogóle ma zeznawać. Mówi, że grał mecz i nie widział, czy i kto rzucał bananami, więc jego zeznania nic do sprawy nie wniosą. "Tym bardziej dziwi mnie decyzja o areszcie. Nie jestem świadkiem w sprawie morderstwa czy gwałtu, tylko afery bananowej! Jeśli miałbym pójść do aresztu za to, że nie widziałem, jak ktoś w kogoś rzucał bananem, to cześć. Biorę kilogram bananów i idę" - zapowiedział butnie piłkarz.

Reklama