Lechici wrócili ze stolicy Rosji mocno rozgoryczeni. "Rosjanie nie zdobyli bramek po jakichś niesamowitych swoich akcjach, w których rozmontowali naszą defensywę szybką grą, na jeden kontakt. W szatni po końcowym gwizdku sędziego powiedzieliśmy sobie, że rozdawaliśmy na boisku rywalom prezenty mikołajkowe. Niestety, CSKA jest zbyt dobrym zespołem, żeby czegoś takiego nie wykorzystać" – z żalem mówi DZIENNIKOWI Sławomir Peszko.
>>>Zoacz, jak Lech przegrał z CSKA
Już za tydzień Lecha czeka mecz o wszystko z Deportivo La Coruna. "My już przed spotkaniem w Moskwie wiedzieliśmy, że z Hiszpanami zagramy o wszystko. To jest bowiem nasz bezpośredni rywal w walce o trzecie miejsce w grupie premiowane awansem. Z CSKA mogliśmy ugrać tylko jakiegoś dodatkowego bonusa, bo graliśmy ze zdecydowanym faworytem grupy. I Rosjanie potwierdzili, że są najlepsi. My jednak nie mamy się czego wstydzić" – ocenia Peszko i dodaje: "Zanim jednak zagramy z Hiszpanami, najpierw czeka nas wyjazd do Wodzisława. Mecze w polskiej lidze mają taki sam ciężar gatunkowy jak te w Pucharze UEFA. Dlatego CSKA i Odrę traktujemy dokładnie tak samo. I w Wodzisławiu chcemy się odegrać za niepowodzenie z Moskwy" – deklaruje zawodnik Lecha.
Gospodarze niedzielnego meczu podchodzą do konfrontacji z jedenastką Franciszka Smudy z dużym respektem. Wszystko wskazuje na to, że rozpoczną mecz z tylko jednym napastnikiem w składzie. Prawdopodobnie będzie nim, wobec kłopotów ze skutecznością Arkadiusza Aleksandra i Macieja Korzyma, 32-letni Tomasz Moskal. W niedawnym meczu Pucharu Ekstraklasy z Ruchem doświadczony zawodnik zdobył jedynego gola dla Odry – pierwszego po pięciu spotkaniach bez zdobyczy bramkowych.