W ubiegłym sezonie Żewłakow był jednym z najważniejszych spoiw w drużynie. Teraz jednak nie łapie się do składu. "Trener Valverde wybiera innych. Mnie nie pozostaje nic innego, jak trenować i czekać, aż w końcu wybierze mnie. W Grecji i Olympiakosie nie ma znaczenia przeszłość" - tłumaczy zawodnik.

Nie można jednak czekać w nieskończoność. Co jeśli nie uda się podpisać nowej umowy w Pireusie? "Może być tak, że wrócę do ligi polskiej. I wcale nie musi to być Warszawa, Kraków czy Poznań. Czemu nie Gliwice albo Wodzisław?" - pyta "Żewłak". "Być może mój czas w Pireusie dobiega końca" - smuci się piłkarz.

Reklama