Żółta kartka - KGHM Zagłębie Lubin: Dawid Plizga. Cracovia Kraków: Łukasz Mierzejewski, Marek Wasiluk.
Sędzia: Paweł Pskit (Łódź). Widzów 7 125.
KGHM Zagłębie Lubin: Bojan Isailović - Grzegorz Bartczak, Michał Stasiak, Csaba Horvath, Costa Nhamoinesu - Mateusz Bartczak, Martins Ekwueme (61. Kamil Wilczek), Przemysław Kocot - Arkadiusz Woźniak (71. Adrian Błąd), Dawid Plizga, Mouhamadou Traore (83. Wojciech Kędziora).
Cracovia Kraków: Marcin Cabaj - Łukasz Mierzejewski, Piotr Polczak, Marian Jarabica, Marek Wasiluk - Saidi Ntibazonkiza, Arkadiusz Radomski, Sławomir Szeliga, Mateusz Klich (89. Dariusz Pawlusiński) - Bartosz Ślusarski, Radosław Matusiak.
Do sobotniego spotkania trener "Miedziowych" Marek Bajor mógł się przygotowywać z pewną dozą optymizmu. Oprócz kontuzjowanego Sergio Reiny miał bowiem do dyspozycji wszystkich piłkarzy, a dodatkowo zapewnienie od prezesa Zagłębia, że mecz z Cracovią nie zadecyduje o jego losie w klubie. "Pasy" przed tygodniem przerwały fatalną serię sześciu porażek z rzędu, ale z dorobkiem trzech punktów i tak zamykały ligową tabelę. Trener Rafał Ulatowski nie mógł ponadto skorzystać z kontuzjowanych Pawła Sasina, Mariusza Sachy i Bartłomieja Dudzica.
Gospodarze od samego początku zaatakowali z dużym animuszem. Na bramkę strzeżoną przez Marcina Cabaja sunął atak za atakiem, ale "Miedziowym" brakowało dokładności i piłka po ich strzałach najczęściej lądowała w trybunach. Cofnięta na własną połowę Cracovia swojej szansy szukała w nielicznych kontratakach, a najgroźniejszą akcję minimalnie niecelnym strzałem zakończył Saidi Ntibazonkiza.
W miarę upływu czasu tempo gry znacznie spadło. Obie drużyny skoncentrowały się na defensywie i nie miały pomysłów na skonstruowanie akcji ofensywnych.
Po zmianie stron gospodarze ponownie przejęli inicjatywę. W 47. minucie Grzegorz Bartczak zdecydował się na strzał, a piłka odbiła się od jednego z obrońców i zmyliła Cabaja, który zdołał ją jednak złapać tuż przy linii bramkowej. Niewykorzystana sytuacja mogła się zemścić w 65. minucie. Arkadiusz Radomski przejął piłkę w środku boiska, podał na wolne pole do Ntibazonkizy, ale Burundyjczyk mając przed sobą jedynie bramkarza fatalnie przestrzelił.
W 71. minucie Bojan Isailovic uratował swój zespół przed stratą bramki, końcówkami palców wybijając piłkę na rzut rożny po kiksie Michała Stasiaka. Chwilę później wspaniałą paradą po strzale Kamila Wilczka popisał się Cabaj.
Już w doliczonym czasie gry losy spotkania mógł rozstrzygnąć Dariusz Pawlusiński, ale w dużym zamieszaniu, stojąc trzy metry od bramki nie trafił czysto w piłkę.