Do przerwy hitowe starcie bardzo rozczarowało. Mecz rozegrano na nowej murawie, która została położona zaledwie kilka dni temu, ale można było odnieść wrażenie, że gospodarze "nie czuli" własnego boiska.
Lechici nie potrafili rozwinąć skrzydeł nie ze względu na stan murawy, ale dlatego, że trener rywali Marek Papszun świetnie taktycznie ustawił swój zespół. Raków zaskoczył poznaniaków bardzo wysokim pressingiem, z którym gospodarze często sobie nie radzili i tracili wiele piłek nawet na własnej połowie.
Częstochowianie przez dłuższe fragmenty pierwszej połowy mieli kontrolę nad meczem, ale też nie stwarzali zbyt wielu sytuacji pod bramką Filipa Bednarka. W 17. minucie Ioannis Papanikolaou zagrał do Frana Tudora, któremu w ostatniej chwili przeszkodził Jakub Kamiński.
Goście w tej części spotkania tylko raz zagapili się, gdy Bartosza Salamon idealnie, przez niemal pół boiska podał do Kamińskiego, ten wymanewrował obrońców Rakowa, ale strzelił prosto w Vladana Kovacevicia. W Lechu zawodził zabójczy duet Mikael Ishak - Joao Amaral, który w tym sezonie zdobył 23 gole dla poznańskiej drużyny. Szwedzki napastnik został umiejętnie odcięty od podań przez defensorów gości, a Amaral grał bardzo niedokładnie, często się przewracał i notował wiele strat.
Opiekun "Kolejorza" Maciej Skorża chciał wzmocnić siłę ofensywną zespołu i w przerwie desygnował do gry drugiego napastnika Dawida Kownackiego. Zanim wychowanek Lecha zdążył zaznaczyć swoją obecność na boisku, to rywale objęli prowadzenie. Lopez zamknął akcję po wręcz perfekcyjnym dośrodkowaniu Tudora.
Po stracie gola lechici grali jeszcze bardziej nerwowo, a goście wcale nie zamierzali bronić zaliczki i nadal atakowali poznaniaków na ich własnej połowie.
Dopiero w ostatnich 20 minutach akcje gospodarzy nabrały trochę żywszego tempa. Najlepszą okazję na wyrównanie zmarnował Kownacki, który świetnie został obsłużony przez Joela Pereirę, ale z 11 metrów nie trafił w światło bramki. Potem Salamon wygrał pojedynek w powietrzu, ale głową posłał piłkę obok słupka. Z dystansu szansy szukali Kamiński i Adriel Ba Loua, ale też mieli spore kłopoty z celnością, a po indywidualnej akcji Pedro Rebocho piłka poszybowała wzdłuż bramki i żaden z jego partnerów nie zdążył do podania.
W doliczonym czasie gry kilkakrotnie "zagotowało" się w polu karnym Rakowa, ale częstochowscy obrońcy ofiarnie blokowali strzały lechitów. W 97. minucie Papanikolau został trafiony w rękę w polu karnym, a gospodarze domagali się rzutu karnego. Po dość krótkiej analizie wideo, sędzia Damian Sylwestrzak nakazał grać dalej, a po chwili zakończył spotkanie.
Lech Poznań - Raków Częstochowa 0:1 (0:0).
Bramka: 0:1 Ivi Lopez (50.).
Żółte kartki: Lech Poznań - Nika Kwekweskiri, Bartosz Salamon, Dawid Kownacki; Raków Częstochowa - Patryk Kun, Zoran Arsenic, Giannis Papanikolaou, Tomas Petrasek.
Sędzia: Damian Sylwestrzak (Wrocław).
Widzów: 27 534.
Lech Poznań: Filip Bednarek - Joel Pereira, Bartosz Salamon, Antonio Milic, Pedro Rebocho - Kristoffer Velde (46. Dawid Kownacki), Radosław Murawski (76. Pedro Tiba), Joao Amaral (61. Adriel Ba Loua), Jesper Karlstroem (82. Nika Kwekweskiri), Jakub Kamiński (82. Michał Skóraś) - Mikael Ishak.
Raków Częstochowa: Vladan Kovacevic - Andrzej Niewulis, Tomas Petrasek, Zoran Arsenic - Fran Tudor, Giannis Papanikolaou, Ben Lederman (84. Szymon Czyż), Patryk Kun (90. Milan Rundic) - Mateusz Wdowiak (84. Jakub Arak), Vladislavs Gutkovskis (84. Sebastian Musiolik), Ivi Lopez (77. Fabio Sturgeon).