Deklaracja Papszuna, który jest najdłużej obecnie pracującym w jednym klubie ekstraklasy szkoleniowcem, była kompletnym zaskoczeniem dla środowiska piłkarskiego, w tym dla zawodników, co przyznał sam trener.
"Po ich minach widziałem, że byli tym faktem zaskoczeni. (...) Coś się zaczyna, coś się kończy. Nie będę się rozwodził o powodach, bo nie czas teraz o tym mówić. Największe cele mamy wciąż przed sobą. To jeszcze nie koniec. Koniec będzie 27 maja, wtedy zamkniemy jakiś etap. Mistrzostwo nie jest jeszcze przesądzone" - oświadczył Papszun.
Papszun, który pracuje w Częstochowie od siedmiu lat, może odejść po wywalczeniu podwójnej korony. Jego zespół prowadzi w tabeli z przewagą ośmiu punktów nad Legią Warszawa, z którą 2 maja zagra w finale Pucharu Polski, a po to trofeum Raków sięgnął w dwóch poprzednich latach.
W walce o tytuł sporo może się wyjaśnić już w najbliższy weekend. Lidera w sobotę czeka wyjazdowa potyczka z ostatnią w tabeli Miedzią, którą już tylko cud może uchronić przed spadkiem. Legniczanie co prawda nie rezygnują, w dwóch ostatnich spotkaniach - w tym z Legią u siebie - byli blisko kompletu punktów, ale skończyło się na dwóch i strata do pierwszej "bezpiecznej" lokaty wynosi już 10, co przy 18 "oczkach" do zdobycia wydaje się dystansem nie do odrobienia.
Miedź zapewne łatwo się nie podda, ale teoretycznie znacznie trudniejsze zadanie czeka w tej kolejce Legię. Już w piątek stołeczna drużyna, jedyna niepokonana w stawce w rundzie wiosennej, zagra w Grodzisku Wlkp. z Wartą, która po serii udanych występów z dorobkiem 41 pkt jest piąta.
"Mamy 41 punktów i towarzyszą nam same pozytywne emocje. Jesteśmy w miarę bezpieczni i dla nas to wielka radość, że możemy z takimi drużynami rywalizować, a jeszcze większa, jak uda nam się urwać im punkty" - przyznał trener "Zielonych" Dawid Szulczek, którego podopieczni jednak nie najlepiej sobie radzą z zespołami czołówki.
"Rozegraliśmy dotychczas siedem meczów z tymi drużynami i tylko udało nam się zremisować z Rakowem Częstochowa. Statystycznie patrząc, w końcu musi nam się udać wygrać z zespołem z Top 4. Przed rokiem pokonaliśmy w Warszawie Legię. Teraz jest taki moment, w którym możemy pokusić się o zwycięstwo nad rywalem z czołówki" - zauważył na konferencji prasowej szkoleniowiec Warty.
Ekipa z Poznania ostatni raz w roli gospodarza przegrała w połowie września, jednak derby z Lechem odbyły się wówczas na Stadionie Miejskim przy ul. Bułgarskiej. Zatem ostatnim zespołem, który wywiózł trzy punkty z Grodziska Wlkp. był 20 sierpnia łódzki Widzew.
Rywalizacja o tytuł jest praktycznie rozstrzygnięta, a znacznie ciekawsza i dłuższa powinna być walka o utrzymanie. Los Miedzi wydaje się być praktycznie przesądzony, a w bardzo trudnym położeniu jest też Lechia, którą od bezpiecznej strefy dzieli już pięć punktów. Gdańszczanie, którzy z ostatnich 10 spotkań wygrali tylko jedno, podejmą w sobotę grającą w kratkę Cracovię i to dla nich ostatni dzwonek, by zacząć odrabiać straty.
Ważne dla układu dolnej części tabeli konfrontacje odbędą się też w Kielcach i Zabrzu.
Korona, która po zimowej metamorfozie pod wodzą trenera Kamila Kuzery jest w tej rundzie czwartą najlepiej punktującą drużyną ligi (za Legią, Rakowem oraz... Piastem Gliwice), a na własnym stadionie odniosła komplet sześciu zwycięstw, podejmie Zagłębie Lubin. "Miedziowi" w pięciu poprzednich kolejkach powiększyli dorobek ledwie o dwa punkty i są tuż "nad kreską", mając jednak tyle samo punktów, co otwierający strefę spadkową ich lokalny rywal - Śląsk.
Zajmujący 16. lokatę wrocławianie w innym "meczu o sześć punktów" zagrają na wyjeździe z 14. Górnikiem i w przypadku zwycięstwa wyprzedzą zabrzan.