Razvan Lucescu, trener Rapidu Bukareszt: "Przede wszystkim gratuluję Legii, bo w dwóch meczach zdobyła z nami sześć punktów. Gra była dosyć wyrównana, czasami były jednak momenty, kiedy to my zdecydowanie dominowaliśmy. Okazało się jednak, że to było za mało. Rywale wiedzieli jak wykorzystać nasze błędy i za to w piłce się płaci. Różnica polegała na naszej naiwności, którą pokazaliśmy zarówno w Bukareszcie, jak i w Warszawie. Legia zasłużyła na te punkty, bo wiedziała jak wykorzystać nasze błędy. Była bardziej wyrachowana i sprytniejsza od nas.

Reklama

- Czwartkowe spotkanie dobrze zaczęliśmy, kontrolując przebieg wydarzeń i wywierając presję na rywalu. Natomiast w 26. minucie zmieniła się cała sytuacja, która wydawała się dla nas korzystna. Nie chcę krytykować Dana Alexy, bo na wynik końcowy składa się wiele elementów. Nie mam zastrzeżeń do pracy arbitra. Druga połowa była już gorsza i legioniści wykorzystali pierwszą dogodną sytuację na zdobycie bramki. My natomiast zmarnowaliśmy wiele okazji, ale trzeba przyznać, że nasz rywal był w świetnej formie. Niestety musimy przyjąć tę frustrującą porażkę, z której możemy wyciągnąć wiele wniosków".

Maciej Skorża, trener Legii Warszawa: "Należy podkreślić, że awansujemy w dobrym stylu, bo już na dwie kolejki przed końcem fazy grupowej. Naszą radość potęguje fakt, że stało się to na naszym stadionie, na którym była rekordowa frekwencja. Sprawdziły się prognozy, że o awansie do kolejnej fazy zadecydują mecze na własnym boisku. Oczywiście ważny był sukces w Bukareszcie, ale kluczowe były zwycięstwa przy Łazienkowskiej.

- Ogromne słowa uznania należą się naszemu rywalowi, który zagrał na wysokim poziomie. Wiedzieliśmy, że Rapid zagra z determinacją. W pierwszych minutach to przeciwnicy byli bardziej dojrzali, a moi zawodnicy skupiali się jedynie na rozbijaniu akcji rumuńskiego zespołu. Źle weszliśmy w ten mecz i po pierwszych minutach byłem poirytowany postawą moich zawodników. Nie ma co ukrywać, że dopiero po czerwonej kartce dla Dana Alexy byliśmy trochę pewniejsi siebie.

- Szkoda, że wcześniej nie potrafiliśmy wykorzystać gry w przewadze. W pierwszej połowie nie potrafiliśmy grać w poprzek boiska, aby rozciągnąć obronę rywali. Natomiast rywale grając w 10 radzili sobie z naszymi atakami. Po przerwie też mieli sporo groźnych sytuacji, ale po drugiej bramce Miroslava Radovicia rumuński zespół już chyba nie wierzył w dobry wynik. Mamy punkt straty do PSV Eindhoven i bardzo nam zależy na zajęciu pierwszego miejsca w grupie. Dlatego teraz musimy pokonać tego rywala na własnym boisku. Później chciałbym spotkać się z Tottenhamem Hotspur, aby zrewanżować się temu zespołowi za mecze, kiedy byłem jeszcze trenerem Wisły Kraków".