W Liverpoolu oba zespoły "zaszachowały się" wzajemnie wysokim pressingiem, który uniemożliwił przeprowadzanie składnych i płynnych akcji. Według statystyk Europejskiej Unii Piłkarskiej (UEFA) gospodarze oddali dwa celne strzały, a Bayern - jeden. Żaden z nich nie był jednak szczególnie groźny.

Reklama

Jedynie w końcówce drugiej połowy głową na bramkę gości uderzał Senegalczyk Sadio Mane i Manuel Neuer sparował piłkę na rzut rożny. Wydawało się jednak, że gdyby niemiecki bramkarz nie dotknął piłki, ta odbiłaby się od słupka.

To trzeci z rzędu bezbramkowy remis Bayernu na stadionie Liverpoolu.

"Taktyka zamiast spektaklu. Przewaga: Bayern, który pozbawił Liverpool impetu. Nie udało się odnieść pierwszego niemieckiego zwycięstwa na Anfield Road, ale 0:0 daje spore szanse na wywalczenie awansu w rewanżu" - napisali dziennikarze agencji dpa.

Mimo obecności na boisku zawodników strzelających na co dzień wiele bramek, jak Lewandowski w ekipie gości i Egipcjanin Mohamed Salah w Liverpoolu, emocji tego dnia było niewiele. Kapitan reprezentacji Polski bardzo rzadko miał piłkę w polu karnym, a nawet wtedy nie miał możliwości uderzenia jej w stronę bramki. Z kolei Salah popisał się kilkoma typowymi dla siebie rajdami, ale zawsze zatrzymywał się na "ścianie" złożonej z kilku piłkarzy rywali.

"Bayern pokazał całe doświadczenie, jakie zbierał w Champions League, i doskonałą organizację gry. Losy awansu rozstrzygną się w rewanżu w Monachium 13 marca, ale niemiecki zespół będzie musiał radzić sobie bez zawieszonego za kartki Joshuy Kimmicha" - napisała Agencja Reutera.

Reklama

Bramkarz i kapitan Bawarczyków Neuer, który we wtorek rozegrał 99. mecz w Lidze Mistrzów, uważa, że jego zespół jest w korzystnej sytuacji przed rewanżem.

"Wiedzieliśmy, na kogo trafiliśmy, i że rywale mają szybkich zawodników. Bronili się bardzo dobrze, grali blisko siebie. Zawsze chciałoby się zdobyć bramkę na wyjeździe, ale i tak osiągnęliśmy dobry wynik" - powiedział na antenie telewizji Sky.

Nieco inny przebieg miało spotkanie w Lyonie, gdzie warunki dyktowała Barcelona. To podopieczni Ernesto Valverde częściej byli przy piłce (59 procent czasu gry), nie potrafili jednak wykończyć żadnej z okazji. Co więcej, dwukrotnie z opresji ratował ich niemiecki bramkarz Marc-Andre ter Stegen.

"Wynik jest trochę rozczarowujący, bo mieliśmy mnóstwo okazji. Jest ok, kiedy oddajesz dużo strzałów, możesz powiedzieć, że grałeś dobrze. Zabrakło przekonania, żeby trafić do siatki, ale to w końcu przyjdzie" - ocenił francuski obrońca gości Clement Lenglet.

Cztery pierwsze spotkania 1/8 finału odbyły się w ubiegłym tygodniu: Manchester United przegrał na Old Trafford z Paris Saint-Germain 0:2, AS Roma pokonała u siebie FC Porto 2:1, Tottenham Hotspur nie dał na Wembley szans grającej bez kontuzjowanego Łukasza Piszczka Borussii Dortmund, wygrywając 3:0, natomiast Ajax Amsterdam uległ w Holandii broniącemu trofeum Realowi Madryt 1:2.

Dokończenie tej fazy w środę, kiedy Schalke 04 Gelsenkirchen podejmie mistrza Anglii Manchester City, a Atletico zmierzy się w Madrycie z Juventusem Turyn, którego bramkarzem jest Wojciech Szczęsny. Rewanże odbędą się 5-6 i 12-13 marca.