Zespół Artura Boruca, który w tym sezonie jest rezerwowym, a broni pozyskany latem z... Chelsea Asmir Begovic, napsuł mistrzowi sporo krwi, a włoski trener "The Blues" Antonio Conte - jak zauważył Reuters - ostatni gwizdek arbitra przyjął z wyraźną ulgą.
Jedynego gola zdobył w drugiej połowie Eden Hazard. Belg po podaniu Hiszpana Alvaro Moraty znalazł się sam na sam z bramkarzem gospodarzy i zaskoczył go uderzeniem w tzw. krótki róg.
Chelsea z 19 pkt jest czwarta w tabeli. Traci osiem do prowadzącego Manchesteru City, który w sobotę odniósł ósme z rzędu ligowe zwycięstwo. Piłkarze Josepa Guardioli pokonali na wyjeździe 3:2 West Bromwich Albion Grzegorza Krychowiaka.
>>>West Bromwich Albion - Manchester City 2:3. Zobacz gole
Pierwsze dwa gole dla gości to zasługa duetu Leroy Sane - Fernandinho. W 10. minucie po podaniu Brazylijczyka reprezentant Niemiec niesygnalizowanym strzałem zaskoczył bramkarza WBA, a pięć minut później to Fernandinho po zagraniu Sane posłał piłkę do siatki strzałem z dystansu. W między czasie niezdecydowanie w szeregach obronnych "The Citizens" wykorzystał Jay Rodriguez i przez krótką chwilę było 1:1.
W 64. minucie na 3:1 dla przyjezdnych podwyższył wprowadzony na boisko chwilę wcześniej Raheem Sterling. W doliczonym przez sędziego czasie gry rozmiary porażki zmniejszył Szkot Matt Phillips, który także rozpoczął na ławce.
Krychowiak grał w barwach gospodarzy do 81. minuty. Jego drużyna na ligową wygraną czeka od 19 sierpnia, a kompletu punktów nie była w stanie wywalczyć w ośmiu kolejnych pojedynkach. Polak zadebiutował w WBA na początku września.
Lider odniósł z kolei dziewiąte zwycięstwo w 10 spotkaniach Premier League. Imponować może też bilans bramek: 35-6.
"Najważniejsze, że wygraliśmy. Nie zawsze można zwyciężać wysoko. Zapewniam jednak, że ani przy stanie 1:1, ani przy 3:2 w końcówce nie panikowaliśmy" - zaznaczył po meczu Guardiola.
Obecnie ekipa City o pięć punktów wyprzedza Manchester United, który w najciekawiej zapowiadającym się meczu tej kolejki pokonał trzeci w tabeli Tottenham Hotspur 1:0 po bramce rezerwowego Anthony'ego Martiala w końcówce.
Goście grali bez Harry'ego Kane'a. Najskuteczniejszy zawodnik dwóch poprzednich sezonów angielskiej ekstraklasy zmaga się z urazem mięśnia uda.
Jedyny gol w tym spotkaniu padł w 81. minucie. Po tym jak hiszpański bramkarz gospodarzy David de Gea wybił daleko piłkę, głową dobrze zgrał ją Belg Romelu Lukaku, a francuski rezerwowy znalazł się w dogodnej sytuacji i pewnie pokonał bramkarza gości. Wcześniej Lukaku trafił w słupek.
"Z wyjątkiem sytuacji, którą miał Dele Alli, kontrolowaliśmy wydarzenia na boisku. Obie drużyny walczyły twardo, agresywnie, a do tego były dobrze przygotowane taktycznie. Chciały wygrać, ale z drugiej strony miały świadomość, że jeden błąd w defensywie może kosztować utratę punktów. Myślę, że o tego jednego gola byliśmy lepsi i zasłużyliśmy na zwycięstwo" - skomentował menedżer "Czerwonych Diabłów" Jose Mourinho.
Jego opinię potwierdził w większości szkoleniowiec Spurs. "To był taki rodzaj meczu, że jeden błąd oznaczać może porażkę. Niestety to my go popełniliśmy. Jednak nie byliśmy słabsi i myślę, że remis byłby bardziej sprawiedliwy" - ocenił Mauricio Pochettino.
"Koguty" po tej porażce tracą do lidera już osiem punktów, a z kolei na jeden zbliżył się do nich Arsenal Londyn, który pokonał na własnym stadionie Swansea 2:1.
Niespodziewanie pierwsi z gola cieszyli się goście, a jego autorem był Sam Clucas. "Kanonierzy" odwrócili losy potyczki w ciągu kwadransa po przerwie. Łukasza Fabiańskiego strzałami z bliskiej odległości pokonali Bośniak Sead Kolasinac i Walijczyk Aaron Ramsey. Polak nie ponosi winy za utratę bramek.
Gospodarzy po raz 800. w Premier League poprowadził Francuz Arsene Wenger.
Swansea po czwartej porażce w pięciu ostatnich występach i z dorobkiem ośmiu punktów plasuje się tuż nad strefą spadkową.
Po trzech spotkaniach bez zwycięstwa przełamał się Liverpool, który na Anfield wygrał z Huddersfield 3:0. Wszystkie gole padły po przerwie, a tuż przed nią rzutu karnego nie wykorzystał Egipcjanin Mohamed Salah. Jego uderzenie obronił duński bramkarz beniaminka Jonas Lossl. "The Reds" z 16 pkt zajmują szóstą lokatę.