Sobota nie była udana dla Bayernu. Zespół przegrał ligowy mecz przed własną publicznością po raz pierwszy po serii 38 spotkań bez porażki. Ostatnio nie wywalczył punktu w Monachium 2 marca 2016 roku, kiedy uległ FSV Mainz 1:2.
Niezadowolony mógł też być Lewandowski, który już na początku roku mówił o tym, że jego osobistym celem na ten sezon jest zdobycie co najmniej 30 goli w lidze. W sobotę miał wprawdzie asystę, ale do siatki nie trafił i zakończył rozgrywki z 29 golami.
Po ostatnim gwizdku nie krył jednak radości z trzeciej w karierze armaty dla króla strzelców Bundesligi. Żadnemu innemu obcokrajowcowi nie udało się zdobyć tego trofeum więcej niż dwa razy.
Drugi w klasyfikacji strzelców Nils Petersen z Freiburga miał o 14 trafień mniej.
"To zawsze dodatkowa nagroda, coś szczególnego" - powiedział Polak, który zajmuje siódme miejsce w klasyfikacji wszech czasów Bundesligi ze 180 golami.
W tym sezonie Lewandowski zdobył także pięć bramek w Lidze Mistrzów i tyle samo w Pucharze Niemiec. W sobotę Bayern zmierzy się w finale Pucharu Niemiec z Eintrachtem Frankfurt i kapitan reprezentacji Polski będzie mógł powetować sobie niespełniony cel zdobyciem 40. gola oraz kolejnego trofeum.
"Obecnie Robert ma okres posuchy, ale 29 goli w lidze to i tak niesamowity wynik" - skomentował trener Jupp Heynckes.
To właśnie 73-letni szkoleniowiec był w sobotę w centrum zainteresowania. Wiadomo bowiem, że po tym sezonie odejdzie na emeryturę, a zastąpi go dotychczasowy trener Eintrachtu Frankfurt Chorwat Niko Kovac. Ostatni raz Henyckes poprowadzi podopiecznych właśnie w sobotę w Berlinie.
Szkoleniowiec i jego podopieczni świętowali zdobycie szóstego z rzędu tytułu mistrzów Niemiec na scenie na wzgórzu Nockherberg w południowo-wschodniej części Monachium, znanego z festiwalu piwa Starkbierfest.
"Wybaczcie nam proszę ten mecz. Powiedziałem zawodnikom, że w niedzielę dam im dzień wolny, ale pomyliły im się dni i zrobili sobie wolne już dzisiaj" - zwrócił się Heynckes do kibiców.
Doświadczony trener uczestniczył jako piłkarz i trener w 1038 meczach w Bundeslidze, co jest rekordem rozgrywek.
"Dobrze, że przed nami jeszcze finał Pucharu Niemiec, bo nasz trener nie zasłużył sobie na takie pożegnanie" - powiedział Holender Arjen Robben.
W finale DFB-Pokal zwycięstwa Bawarczykom życzy także całe środowisko Stuttgartu. Klub ten trafiłby wówczas do kwalifikacji Ligi Europejskiej. Zwycięstwo Eintrachtu dałoby to miejsce zespołowi z Frankfurtu.
"Obejrzę sobie ten mecz w telewizji przy kieliszku czerwonego wina" - zapowiedział trener VfB Tayfun Korkut.
W zupełnie innych nastrojach są piłkarze i kibice Hamburgera SV. Po prawie 55 latach występów w Bundeslidze, czyli od początku jej istnienia, HSV spadł do drugiej dywizji. W sobotę wygrał wprawdzie u siebie z Borussią Moenchengladbach, ale zwycięstwo odniósł również VfL Wolfsburg i to zespół Jakuba Błaszczykowskiego zagra o utrzymanie w elicie w barażu z trzecią ekipą 2. Bundesligi - Holstein Kilonia.
Nadziei na szybki powrót do najwyższej klasy rozgrywek kibice mogą upatrywać w postawie trenera Christiana Titza oraz kapitana Gotoku Sakaia (Japończyk będzie prawdopodobnie rywalem Polski w grupie H mistrzostw świata w Rosji). Obaj zapowiedzieli, że chcą pozostać w klubie.
Titz rozpoczął pracę z pierwszym zespołem w połowie marca. Pod jego wodzą od tego czasu HSV odniósł cztery zwycięstwa - tyle samo co przez poprzednie siedem miesięcy. Miał też remis i dwie porażki.
Sakai zapowiedział, że chce przedłużyć wygasający w czerwcu kontrakt z klubem. Zaskoczył tym nawet prezesa rady nadzorczej Franka Wettsteina oraz Titza.
"Teraz, w tym momencie zdecydowałem, że zostaję. Razem na pewno uda nam się wrócić" - powiedział ze łzami w oczach Japończyk, cytowany na stronie internetowej magazynu "Kicker".
Sobotnie spotkanie w Hamburgu zostało przerwane w końcowych minutach, już przy wyniku 2:1, z powodu niewłaściwego zachowania kibiców. Na murawę wrzucono race, które zadymiły część boiska i trybun. Przerwa trwała ok. 15 minut, na placu gry pojawili się funkcjonariusze policji, którzy zapobiegli próbom wtargnięcia na boisko.
"My jesteśmy hamburczykami, wy nie" - skandowała grupa lokalnych kibiców. Inni pozostali jednak na trybunach i, nierzadko ze łzami w oczach, oklaskiwali swoich piłkarzy.
"Prawie wszyscy widzowie zachowywali się z godnością. Była mała grupka, która nie ma czego szukać na stadionach i nie powinno jej się wpuszczać" - skomentował Titz.
Hamburger SV jest sześciokrotnym mistrzem Niemiec, a w 1983 roku zdobył Puchar Europy. Na stadionie zainstalowany był specjalny zegar, który pokazywał, jak długo klub należy do elity. W sobotę pokazywał 54 lata i 260 dni.
Ekstraklasę opuszcza także ekipa FC Koeln, której piłkarzem jest Paweł Olkowski. Miejsce spadkowiczów zajmą FC Nuernberg i Fortuna Duesseldorf.