Wlazły cierpi nie tylko fizycznie. Wie, że nie wszyscy wierzą w to, iż zrezygnował z gry w kadrze, bo ma kłopoty ze zdrowiem. Są tacy, którzy uważają, że mimo dolegliwości mógłby pomóc kolegom. "Każdego z nas coś boli. Mariusz powinien zacisnąć zęby i wrócić do kadry, tym bardziej że badania niczego nie wykazały" - nie kryje oburzenia Sebastian Świderski. "Nie chcę się z nikim kłócić, bo to nie ma sensu. Czuję po prostu żal. Najważniejsze, by w końcu została postawiona diagnoza, co mi dolega" - podkreśla Mariusz na łamach "Faktu".

Rzeczywiście, lekarze w Warszawie stwierdzili, że w mięśniach Wlazłego nic złego się nie dzieje. Nie potrafili znaleźć przyczyny potwornie bolesnych skurczów, dlatego po powrocie reprezentacji z Moskwy siatkarz poleci z trenerem Raulem Lozano do specjalistycznej kliniki w Barcelonie. Argentyńczyk chce pomóc siatkarzowi, ale jednocześnie mówi, że gdyby decyzja zależała tylko od niego, to Wlazły poleciałby do Moskwy... "Bo nie ma żadnej kontuzji, a ostatnio nie miał nawet skurczów" - twierdzi Lozano.

Tyle że ostatnio Wlazły nie grał żadnego meczu, a skurcze pojawiały się podczas wzmożonego wysiłku. Jest bardzo prawdopodobne, że wróciłyby w Moskwie. "Bardzo chciałem grać w mistrzostwach Europy, ale nie jestem na to fizycznie gotowy. Trzymam kciuki za chłopaków i wierzę w ich sukces" - dodaje Wlazły, nie kryjąc żalu, że nie może pomóc reprezentacji.

Wszyscy, którzy znają Mariusza, wiedzą, że nie jest on żadnym symulantem. Był gotów zrezygnować z gry w Lidze Światowej, żeby wrócić do pełni sił na mistrzostwa Europy. Lozano na to się nie zgodził i teraz musi się obyć bez najlepszego atakującego. Ale jeśli Wlazły się wyleczy, z pewnością jeszcze nieraz pomoże reprezentacji.





Reklama