JUSTYNA SKUBIS: Jakie są nastroje w drużynie po turnieju w Rzeszowie?
JERZY MATLAK: Wszystko jest w porządku. Celem było wywalczenie awansu i udało się to zrealizować. Odnieśliśmy sukces i z tego się cieszymy. Trzeba pamiętać, że trenowaliśmy tylko dwa miesiące, a żeby zbudować optymalną formę, potrzeba dwóch, trzech lat. Mieliśmy też problemy kadrowe. Kilka czołowych zawodniczek ma kontuzje, co uniemożliwiło im start w turnieju, mimo to daliśmy sobie radę i na tej najważniejszej imprezie wystąpimy.
Zabrakło między innymi Katarzyny Skowrońskiej-Dolaty i Natalii Bamber. Czy te zawodniczki wrócą jeszcze do reprezentacji?
Natalia miała operację na początku maja, potrzebuje jeszcze dwóch, trzech tygodni, by rozpocząć trenowanie w pełnym wymiarze. W przypadku Katarzyny Skowrońskiej-Dolaty jest gorzej, niedawno otrzymałem wiadomość, że jej uraz jest poważniejszy, niż się spodziewaliśmy. Lekarze we Włoszech oznajmili, że leczenie potrwa co najmniej dwa miesiące.
Czyli na mistrzostwach Europy nie wystąpi?
Prawdopodobnie z kadrą już w tym sezonie nie zagra. Będzie to spore osłabienie dla zespołu, ale tak już w sporcie bywa. Siatkarki grają non stop i są narażone na kontuzje. Podobne problemy ma też trener kadry męskiej Daniel Castellani. Nie możemy nic zrobić. Musimy sobie po prostu radzić z takimi sytuacjami.
Przed ME wystartujecie w World Grand Prix. Zagracie z Japonią, Tajlandią i Holandią. To dość mocne drużyny. Jest jakiś plan minimum do wykonania podczas tych rozgrywek?
Jeśli chodzi o GP, to turniej ten potraktujemy bardziej treningowo. Będzie to czas na zbieranie doświadczeń. Zawodniczki mogą się przez ten czas sporo nauczyć, a nabyte umiejętności wykorzystać podczas ME. Ważne jest, by dziewczyny cały czas miały kontakt z najlepszymi drużynami świata, i by nie zapominały, że one też należą do tej czołówki.
Rozpoczęliście już treningi?
Nie, dałem dziewczynom kilka dni wolnego. Zawodniczki grają w klubach po kilka miesięcy, potem od razu przychodzi czas na mecze z kadrą. A gdzie odpoczynek? Stąd też liczne urazy i kontuzje. Muszą choć trochę odetchnąć. Zaczniemy trenować w najbliższą sobotę.
Narzekał pan na to, że nie ma w Polsce zaplecza kadrowego. Podobno obwinia pan za to zarząd PZPS.
Skąd ma pani takie informacje?
Czy to ważne?
Ja nic takiego nie powiedziałem. Ktoś przypisał mi kilka słów, których nie powiedziałem. Ja jestem bardzo zadowolony ze współpracy z zarządem. Nie mam do nikogo z działaczy żadnych pretensji. Przecież to nie zarząd ponosi odpowiedzialność za to, że zawodniczki nabawiają się kontuzji czy rodzą dzieci. Jednego dnia ma się do dyspozycji dwanaście zawodniczek, następnego osiem. Stale pojawiają się kłopoty, ale mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze.
Na urlopie macierzyńskim są Małgorzata Glinka i Maria Liktoras. Brakuje panu w kadrze tych zawodniczek?
Komu by nie brakowało? Takich talentów nie da się szybko zastąpić. Ale nie ma co gdybać... Może w przyszłości to się zmieni, ale na razie trzeba skoncentrować się na tych zawodniczkach, które są. Jeśli nasza współpraca będzie się układała tak jak do tej pory, to wszystko będzie dobrze. Lepiej być optymistą i wierzyć, że kłopoty się skończą, niż ciągle narzekać. Kto wie, może do składu dołączy któraś z juniorek? Czas pokaże.