Przed własną publicznością siatkarze PGE Skry zrehabilitowali się za porażkę z poniedziałku, kiedy na inaugurację rozgrywek ekstraklasy ulegli w Bydgoszczy Chemikowi 2:3. Jak jednak przyznawali po środowym triumfie bełchatowianie, w ich grze jeszcze nie wszystko funkcjonuje na wysokim poziomie, o czym świadczy przegrana w drugim secie.

Reklama

"Musieliśmy zacząć grać swoją siatkówkę i przywrócić ducha walki. Zrobiło się trochę za smutno i już w tej drugiej partii staraliśmy się powrócić do dobrej gry. W pierwszym secie wygraliśmy wysoko, a w drugim kilka błędów nie pozwoliło nam, żeby bić się o zwycięstwo w spokojnym stylu" – ocenił Wlazły.

Karol Kłos dodał, że pierwsze ligowe zwycięstwo cieszy, lecz - jak ocenił - jest wiele rzeczy, nad którymi trzeba popracować. "Ale chyba nikt nie łudził się, że po tygodniu, w którym jesteśmy wszyscy razem, będziemy świetnie grać i nie będzie niczego do poprawy. Ważne, że walczyliśmy i wygraliśmy za trzy punkty u siebie. To bardzo cieszy, bo możemy skupić się na kolejnym przeciwniku" – podkreślił środkowy.

Zaznaczył, że porażka na inaugurację ligi jest już historią i jak zapewnił nikt w jego zespole po spotkaniu w Bydgoszczy nie spuścił głów. "Taki mecz jest dobrą nauczką. Wiedzieliśmy i mówiliśmy sobie, że w tym sezonie nie będzie łatwo i każdy będzie chciał bić mistrza. Tak właśnie jest i na pewno w kolejnych spotkaniach nie będzie łatwiej" – tłumaczył Kłos.

Wlazły ocenił, że liga w tym roku może być wyrównana. Zwrócił uwagę, że na początku rozgrywek w lepszej sytuacji są zespoły, które w swoich szeregach nie mają kadrowiczów, bo – jak tłumaczył – od startu przygotowań mogły trenować w pełnym zestawieniu. Tymczasem do PGE Skry dopiero w ubiegłym tygodniu powróciła trójka mistrzów świata – Jakub Kochanowski, Artur Szalpuk i Grzegorz Łomacz oraz reprezentant Serbii Milan Katic.

Reklama

"My długo nie jesteśmy razem. Musimy wiele rzeczy nadrobić i cały czas próbujemy wyciągnąć co się da na każdej jednostce treningowej. Jeszcze pracujemy, żeby nasz styl gry jak najszybciej powrócił" – zaznaczył kapitan mistrzów Polski.

Doświadczony atakujący mecz z MKS Będzin rozpoczął w kwadracie dla rezerwowych, ale - jak zapewnił - nie był zaskoczony decyzją trenera Roberto Piazzy. "To było zaplanowane od początku, że dziś zacznie Renee Teppan. W ciągu kilku dni mamy bardzo dużo spotkań, więc szkoleniowiec chce oszczędzić nasze siły i będzie rotował składem" – wyjaśnił Wlazły.

Zwrócił uwagę, że teraz przed Skrą dwa trudne mecze z… Treflem Gdańsk. W sobotę o godz. 14.45 obie drużyny zmierzą się w bełchatowskiej hali Energia o ligowe punkty, a stawką konfrontacji za tydzień w środę w Gdańsku będzie Superpuchar Polski.