Od dawna Bułgaria ma niezwykle utalentowanych siatkarzy. Ci jednak raz za razem zawodzą na ważnych imprezach. Dopiero na ubiegłorocznych mistrzostwach świata sięgnęli po brąz. I dziś są już w ścisłej światowej czołówce.

Bułgarzy to zespół mający receptę na najlepszych na świecie Brazylijczyków. Dwukrotnie zmierzyli się z nimi w tegorocznych rozgrywkach Ligi Światowej i oba mecze wygrali. Odpowiednio 3:0 i 3:2. Zwycięstwa te, choć prestiżowe, o niczym jednak nie decydowały.

Ciężko opisać w skrócie wszystkie atuty reprezentacji Bułgarii. Atomowa zagrywka, potężny blok, wielka siła w ataku. Do tego zawodnicy, z których każdy jest w stanie w pojedynkę wygrać mecz. Doświadczeni Plamen Konstantinow i Ewgieni Iwanow (obydwaj dobrze znani z Polskiej Ligi Siatkówki) doskonale rozumieją się z młodymi gniewnymi. A ci to przede wszystkim niesamowity Matej Kazijski oraz trudny do zatrzymania leworęczny atakujący Bojan Jordanow. Do tego grający efektywnie i zarazem efektownie libero Teodor Salparow.

Słabsze strony to przede wszystkim przyjęcie zagrywki. Regularne silne serwowanie na Kazijskiego znacznie obniża skuteczność jego ataków. Rozgrywający Andrej Żekow popełnia dużo prostych błędów, jest zawodnikiem o klasę gorszym od Pawła Zagumnego. No i psychika. Gdy Bułgarom nie idzie, zaczynają się denerwować. A wtedy coraz więcej piłek lata po autach.

Bułgarzy są żądni rewanżu. Wynik 1:3 śni im się już chyba po nocach. Na mistrzostwach świata przegrali w tym stosunku z nami półfinał. Potem czterokrotnie ulegli naszym siatkarzom w Lidze Światowej. Za każdym razem ugrali jedynie seta. I na koniec mecz z niedawnego turnieju we Francji. Także 3:1 dla naszych. Miejmy nadzieję, że tradycja zostanie podtrzymana. Choć po ostatnich kompromitujących porażkach Polaków ciężko na cokolwiek liczyć.







Reklama