Trudno znaleźć światową gwiazdę, która tak długo rozdaje autografy, pozuje do zdjęć i udziela wywiadów. I to po przegranym w tak słabym stylu meczu...
Gilberto Godoy Filho de Amauri „GIBA”: Przegrany mecz ze Skrą jest już przeszłością. To, w jakim jesteśmy nastroju nie powinno mieć wpływu na to, jak się zachowujemy poza boiskiem. Chciałem, aby każdy, kto przyszedł po autograf, miał szansę go dostać. Polscy kibice siatkówki są znani na całym świecie. Zasługują na szacunek i ja go okazuję, nie uciekając szybko do szatni.
Skra zaskoczyła was swoją świetną grą?
Z jednej strony – tak – bo w meczach, których fragmenty oglądaliśmy, nie grała tak dobrze. Poza tym wiedzieliśmy, że dla naszych rywali hala w Łodzi też będzie w jakiś sposób nowa i nie sądziliśmy, że będą się w niej czuć aż tak dobrze. Ale poniosła ich atmosfera na trybunach. Ja uwielbiam grać, gdy wokół boiska siedzi wiele tysięcy ludzi, ale to, co działo się tutaj, to nie jest ligowa ani nawet pucharowa codzienność. Byliśmy więc trochę zaskoczeni.
Z drugiej strony powinniśmy się spodziewać dobrej gry po Skrze. Bełchatów to już znane w Europie siatkarskie miasto. To, że Skra pokonała w zeszłym sezonie Sisleya Treviso, nie było przypadkiem. A w tym sezonie jest jeszcze silniejsza, na pewno należy do ścisłej europejskiej czołówki. Wierzę, że to Iskra zwycięży w Lidze Mistrzów, ale nasi rywale są naprawdę silni.
>>>Wspaniały mecz Srky! Iskra pokonana
Skra i Iskra to faworyci Ligi Mistrzów?
Jedni z faworytów. Ale we współczesnej siatkówce coraz trudniej o zdecydowanych faworytów. O mojej Brazylii od lat mówi się, że jest zawsze faworytem, a przecież w tym roku przegraliśmy w Lidze Światowej i w finale olimpijskim. Srebrny medal to wprawdzie też znaczące osiągnięcie, ale oczekiwaliśmy więcej. Coraz częściej o wyniku decydują zaledwie dwie piłki, sama końcówka, czasem ułamek szczęścia. Ale my w Łodzi nie przegraliśmy z powodu braku szczęścia – tego dnia Skra była po prostu zdecydowanie lepsza, a my zagraliśmy słabo. Także ja. Nie ma co ukrywać – powinienem był bardziej pomóc drużynie.
Wspomniał pan Brazylię – przegrana w olimpijskim finale to dla pana musiała być tragedia?
Na początku było to ogromne rozczarowanie. Ale teraz rozumiemy już powoli, że i tak sporo osiągnęliśmy. Zostać na szczycie jest znacznie trudniej niż na niego wejść, a my byliśmy tam długie lata.
Powiedział pan to zdanie po finale mistrzostw świata w 2006 roku i dotyczyło ono Polski. I niestety Polakom nie udało się utrzymać na topie.
Cóż, wypadliście poza strefę medalową, ale nadal z waszą reprezentacją trzeba się liczyć. By wejść do czwórki w Pekinie zabrakło wam naprawdę niewiele. Nadal macie wielu dobrych zawodników, nadal możecie sporo osiągnąć. Jestem pewien, że zagram jeszcze kilka ważnych meczów przeciwko Polsce.
I będzie pan liczył, że Mariusz Wlazły nie będzie zagrywał tak mocno, jak w środę? Pana zdaniem atakujący Skry robi postępy, czy nie poprawia już swojej gry?
Wlazły to już klasa światowa. Bardzo trudny rywal, jeden z najlepszych atakujących, którzy grają w siatkówkę.
A inni siatkarze Skry?
Też są znakomici. Pyta mnie pan o rzeczy oczywiste dla każdego kibica siatkówki. Miguel Angel Falasca to zawodnik, z którym od lat widzę się przez siatkę i podziwiam, jak rozgrywa. Stephane Antiga jest już legendą europejskiej siatkówki. Waszych środkowych pamiętam z igrzysk i Ligi Światowej, a Dawida Murka znam od lat, bo przecież grał w lidze włoskiej, gdy i ja tam grałem.
Murek wspominał niedawno, jak ostrzelał pana zagrywką podczas meczów Ligi Światowej w Katowicach w 2002 roku. Pan też to pamięta?
Oj, pamiętam... Polska pokonała nas wtedy trzy razy w fazie grupowej. To tylko dowód na to, że macie świetnych zawodników i bardzo dobrą reprezentację. No i tych niesamowitych kibiców... Naprawdę, wy Polacy nie musicie mieć żadnych kompleksów.