Polka zasugerowała, że czołowe zawodniczki (w tym Bjoergen) celowo leczą się na astmę, aby legalnie korzystać z zabronionych środków, poprawiających wydolność sportowców. "Muszę przyznać, że to śmieszne, że po tych wszystkich oskarżeniach ze strony Kowalczyk, na dopingu została przyłapana Polka" - powiedziała norweskim mediom Bjoergen.
Biorąc pod uwagę upadek Kowalczyk w czwartkowym finale sprintu, podczas zawodów Pucharu Świata w norweskim Drammen, który miała spowodować właśnie multimedalistka z Vancouver, konflikt między tymi dwiema zawodniczkami jeszcze bardziej się zaognił. "Podejrzewam, że Kowalczyk mogła być na mnie wściekła. Jednak to ona biegła pierwsza i mogła wybrać tor. Trochę się zakopała i upadła" - oceniła Bjoergen, która dzięki temu upadkowi wygrała zawody, a Polka była szósta.
W rozmowie z norweskimi mediami, Kowalczyk odcięła się natomiast od współpracy z Kornelią Marek, która jest podejrzana o stosowanie EPO. "Jestem zła, bo to nie ma nic wspólnego ze sportem. Rywalizacja musi być czysta" - tłumaczyła Polka norweskim dziennikarzom.
"Kiedy spotkam Kornelię, zapytam <dlaczego?>. Wiem, że to nie jest coś, po co można iść do sklepu i to kupić. Mam z nią normalne stosunki - takie jak z innymi dziewczynami. Muszę jednak myśleć o sobie, a nie o całym zespole" - stwierdziła Kowalczyk. "Tak, jestem z Polski. Ale przygotowywałam się sama, oddzielnie od reszty dziewczyn" - dodała.
W sobotę w Oslo odbędzie się bieg na 30 km, a w niedzielę sprint.