Przekaz doświadczonego Fina jest jasny. "Masz wybijać się tak i lecieć w ten sposób" - tłumaczył podczas treningu w Wiśle, popierając słowa gestami. A słuchający swojego osobistego trenera Małysz robi systematyczne postępy. Lepistoe ocenia je jak zwykle powściągliwie.
"Jest trochę lepiej. Ale mam jeszcze sporo pracy" - stwierdził. O wiele więcej entuzjazmu wykazuje Małysz.
>>>Małysz z Hannu do końca kariery
Jak mówi "Przeglądowi Sportowemu" czterokrotny mistrz świata, poprawa jest wyraźna. "Jak wychodzę z progu, już czuję, że skoczę daleko. Do tej pory była niepewność: uda się, czy nie? Polecę czy nie polecę?"
Na nazwanej jego imieniem skoczni Małysz czuje się rzeczywiście jak u siebie. Nagrane podczas treningu skoki oglądał razem z Lepistoe i Łukaszem Kruczkiem w przytulnej knajpce znajdującej się na wieży startowej. Tam w pracy nie przeszkadzają niezmordowani kibice oraz wścibscy dziennikarze.
>>>Tłum kibiców oglądał Małysza w Wiśle
"Trwają ferie, przez co treningi stały się nieco uciążliwe. Prezes nagłośnił przyjazd Hannu i początek naszej pracy, co spowodowało olbrzymie zainteresowanie kibiców i dziennikarzy! Byłem w szoku, gdy na trening przyjechały trzy czy cztery ekipy telewizyjne!" - z niedowierzaniem kręci głową Małysz.