W czasie konkursu drużynowego na skoczni w Sapporo Polacy byli bliscy osiągnięcia ogromnego sukcesu, jakim byłoby miejsce na podium. Niestety, Mateja zmarnował wysiłek kolegów z reprezentacji. Jego drugi skok, na odległość zaledwie 94,5 metra, był kompromitujący. Nasza ekipa zajęła ostatecznie piątą lokatę.

Reklama

"On pogrzeba nasz brązowy medal" - żali się Janina Turoń, rodowita chochołowianka. Nie chce dodawać nic więcej, macha ręką i odchodzi. Bardziej rozmowni są miejscowi górale. "Niech go ślag trafi! Szkoda w ogóle gadać o takim pajacu" - denerwuje się Staszek Basiorka. "Wstydu nam tylko narobił. Niech no tylko przyjdzie do knajpy U Śliwy, gdzie on zawsze pije, to go w dupę kopnę" - odgraża się, zaciskając pięść.

Wtóruje mu Józek Jakubiec, od niedzieli prowadzący... strajk głodowy. "Od dwóch dni nie jem obiadów, tylko siedzę i piwo piję. Serce mnie boli. Przez niego mamy we wsi tragedię. Okolica jakby całkiem wymarła. Ani traktor, ani nawet koń nie przejedzie" - opowiada roztrzęsiony. I ma już gotową propozycję pracy dla Matei: "Niech kupi 30 kóz i je pasie. Już za dużo razy nam zawalił. W naszej wiosce nie chcemy go widzieć" - nie pozostawia złudzeń.

Część mieszkańców Chochołowa wstydzi się tak bardzo, że gotowi są wyrzec się swojego krajana! "On nie jest stąd, tylko ze wsi obok, z Koniówki. Niech tamci się wstydzą" - próbuje przekonywać jeden z klientów sklepu spożywczego. "Nie bałamuć tu nikogo. Robert jest od nas. Z Koniówki jest jego żona" - wyjaśnia Staszek Basiorka.

Reklama

Co do jednego chochołowianie są jednak zgodni: zamiast Matei powinni wreszcie skakać młodsi. "Ile on ma? 33 roki już! Teraz trzeba stawiać na młodych. Jego czas już minął" - twierdzą zgodnie.