W drugiej serii warunki na skoczni z powodu wiatru znacznie się pogorszyły. Kiedy Kot siadał na belce biało-czerwoni wyraźnie prowadzili. Oddał skok więcej niż wystarczający. W jego grupie lepsi byli tylko Norweg Daniel Andre Tande i Niemiec Richard Freitag, ale nie na tyle by mogli myśleć o pokonaniu Polaków.

Reklama

Choć wiadomo było, że Kamilowi Stochowi pozostanie tylko przypieczętować historyczny sukces, to Kot po wylądowaniu wyglądał na rozczarowanego.

"Czułem, że skok był dobry, ale warunki znów miałem złe. To było takie zrezygnowanie, bo chciałem chociaż w tym ostatnim konkursie cieszyć się dwoma dalekimi skokami, postawić taką kropkę nad +i+. Tymczasem znów mi wiało w plecy. Wiedziałem oczywiście, że to nie zaważy na zwycięstwie, że utrzymamy przewagę, ale po prostu tej radości aż takiej nie było. Wiadomo, że dążymy do doskonałości. Musiałem aż upewnić się, że przyczyną były złe warunki, a nie moje błędy" - przyznał.

Zgodnie z przewidywaniami po wylądowaniu Stocha triumf Polaków stał się faktem.

"Poczułem ulgę. Wszyscy znamy możliwości Kamila, ale przy jakimś ogromnym pechu mogliśmy złoty medal stracić. Nie mówię o jego złym skoku, tylko jakimś podmuchu wiatru, których w drugiej serii nie brakowało. To są skoki narciarskie. Dopóki zawodnik nie przekroczy linii upadku, nic nie jest pewne" - podkreślił.

Kot jest osobą, która nie boi się mówić wprost. Marzył o indywidualnym medalu w Lahti, ale na normalnym obiekcie był piąty, a na dużym szósty. Przed konkursem drużynowym zdradził, że w pełni zadowoli go w nim tylko złoto.

"Nic nowego jeśli chodzi o wywiady. Często jestem, że tak powiem, niepoprawny politycznie. Mówię czasem za dużo, albo zbyt szczerze, ale taki po prostu już jestem. Napięcie rosło z konkursu na konkurs, presja rosła. Przed tymi zawodami nie mówiło się, że Polacy mogą wygrać, tylko, że muszą wygrać. To gdzieś było w mojej głowie, ale poradziłem sobie z tym na swój sposób. Powiedziałem OK, skoro tak jest sprawa stawiana to wygramy. Głośno o tym mówiłem i cieszę się, że słowa zamieniły się w czyn" - zdradził.