Trzeci jest obecnie Norweg Andreas Stjernen. Przed wieńczącymi imprezę niedzielnymi zawodami w Bischofshofen w zasięgu Stocha wydaje się jeszcze być drugi Markus Eisenbichler. Niemiec nad trzykrotnym mistrzem olimpijskim ma 19,5 pkt przewagi.
Pewnie, że się da odrobić taką stratę, ale równie dobrze można ją pogłębić. Dlatego, jak mówiłem, skupię się tylko na sobie - dodał.
Na półmetku piątkowych zmagań w Innsbrucku Stoch był siódmy. W drugiej serii uzyskał jednak aż 131 m. Taką odległość osiągnął jeszcze tylko zwycięzca i lider TCS Japończyk Ryoyu Kobayashi. Po skoku na twarzy Polaka uśmiech mieszał się jednak ze złością. Ostatecznie zajął czwartą pozycję.
W drugim skoku zrobiłem wszystko co mogłem, ale od razu miałem świadomość, że lądowanie będzie mnie kosztowało dużo punktów. Wpadłem jednak centralnie na taką muldę i podbiło mi narty. Nic więcej nie dało się zrobić - wyjaśnił.
Obecny TCS Stoch zaczął od ósmego miejsca w Oberstdorfie, a w Garmisch-Partenkirchen był szósty. Postęp jest więc widoczny.
To był mój najlepszy dzień na tym turnieju. Wykonałem najlepszą pracę i to się przełożyło na wynik - podkreślił.
W poprzednim sezonie Stoch został drugim po Svenie Hannawaldzie zawodnikiem, który wygrał wszystkie konkursy w jednej edycji TCS. Teraz na dobrej drodze do powtórzenia tego wyczynu jest Kobayashi. Skoczek z Zębu zapowiada, że wzorem Niemca sprzed roku po zawodach powita Japończyka w ekskluzywnym klubie.
Ryoyu skacze teraz po prostu wybitnie. Pozostaje patrzeć i podziwiać - powiedział Stoch.