Czuje pan tremę przed debiutem w Pucharze Świata?
Łukasz Kruczek: Nie, większy stres był latem. Tremę czułem przed Pucharem Kontynentalnym w Velenje. To była całkowicie nowa sytuacja, nowa grupa i pierwsze zawody. Jeszcze niewiele trenowaliśmy, a cele mieliśmy ambitne. Teraz staram się podchodzić do tego spokojnie. Jeśli ktoś jedzie na konkurs jak na skazanie, to to nie ma sensu. Jeśli widać, że się cieszy i go to bawi, to jest szansa na odniesienie sukcesu.
Trudno było wypracować sobie autorytet u naszych skoczków?
Robię to, czego przez lata się uczyłem. Nie potrafię ocenić, czy mam autorytet. Chłopaki mówią do mnie po imieniu, ale tak samo zwracali się do Hannu Lepistoe i Heinza Kuttina. Trudno, żeby było inaczej, kiedy nie ma między nami wielkiej różnicy wiekowej, a spędzamy ze sobą po 200 dni rocznie. To więcej niż z rodzinami.
>>>Trener Austriaków: Najgroźniejszy będzie Małysz
Jakie stawia pan sobie cele na zaczynającą się zimę?
Patrząc pod kątem przyszłego sezonu - olimpijskiego powinniśmy utrzymać możliwość wystawiania pięciu zawodników w zawodach. Natomiast jeśli chodzi o główne starty to najważniejsze będą mistrzostwa świata w Libercu. Są dla nas szczególne, bo zostaną rozegrane prawie w Polsce. Liczymy, że ceny biletów nie wystraszą naszych kibiców i publiczność dopisze.
Każdy nowy trener polskiej reprezentacji powtarzał, że dobrze skakać będzie nie tylko Adam Małysz, ale cała drużyna. Pan też wierzy, że pozostali kadrowicze zrobią postępy?
Trzeba mieć potencjał, żeby czegoś oczekiwać. W reprezentacji są zawodnicy, którzy mają ten potencjał. Pokazują to testy. Teraz problemem jest przeniesienie wyników testów na skocznię. Nad tym pracujemy. Najbliżej tego na tą chwilę są Kamil Stoch i Łukasz Rutkowski, którzy już pokazali, że coś potrafią.
Jak wygląda pana współpraca z Adamem Małyszem?
Staram się do wszystkich podchodzić tak samo. Znamy się długo, staram się by był to układ partnerski. Adam jest bardzo dobrym współpracownikiem. Jest bardzo pewny i zdeterminowany i to wielkie ułatwienie dla każdego trenera.
>>>Małysz o krok od koczowania na lotnisku
Prezes Apoloniusz Tajner bardzo się wtrąca w pańską pracę?
Nie, wcale. Może ze dwa razy rozmawialiśmy, bo chciał być na bieżąco i znać sytuację. Jest przełożonym więc trudno mu się dziwić.
Z czego będzie pan zadowolony po pierwszych zawodach w tym sezonie?
Z dobrych skoków. Wiem, że oczekuje się ode mnie konkretnych deklaracji, ale ja ich nie złożę.