"W zeszłym roku też udało mi się tak trafić. Ale to rzeczywiście nietypowa sytuacja. Wcześniej chyba z dziesięć lat nie byłem w tym czasie w domu. Zazwyczaj albo po rozpoczęciu sezonu w Kuusamo zostawaliśmy w Skandynawii i jechaliśmy prosto na zawody do Lillehammer lub Trondheim, albo jakoś tak wypadało, że to była sobota lub niedziela czyli dzień rozgrywania konkursu" - śmieje się Małysz.
Ponieważ urodziny wypadły w środku tygodnia, Adam zorganizował tylko małe spotkanie z najbliższymi. "W zeszłym roku kończyłem 30 lat, to była trochę większa impreza. W tym byli tylko rodzice, siostra i znajoml" - zdradza ostatni rekordzista skoczni Granasen w Trondheim.
Organizatorzy zawodów twierdzą, że po przebudowie można będzie skakać tu nawet powyżej 150 metrów. "Myślę, że mają rację. Modernizacja polegała na tym, że bardziej wkopali się w zeskok, a przeciwstok będzie jeszcze bardziej stromy niż dotychczas. Mój rekord pewnie zostanie poprawiony, choć do tego muszą być jeszcze odpowiednie warunki. Za darmo, jak my to mówimy, nie da się skoczyć" - mówi Małysz. Jego zwycięstwo albo nowy rekord byłyby wspaniałymi prezentami dla kibiców, którzy od ponad roku czekają na sukcesy czterokrotnego zwycięzcy klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. A ponieważ dziś mikołajki, Adam spróbował załatwić je u osoby odpowiedzialnej za rozdawane tego dnia upominki. Z jakim skutkiem?