"Ostatnio miałem bardzo intensywny okres. Chyba nikt nie będzie miał nic przeciwko, jeśli pojadę sobie na zasłużone wakacje" - rzucił jakiś czas temu na jednym z zebrań Zarządu PZN.

Początkowo wyglądało to jak jakiś żart, ale szybko okazało się prawdą. Szef największego polskiego związku sportów zimowych w środku sezonu zrobił sobie trzytygodniową przerwę w pracy. Najwyraźniej uznał, że ostatnich miesiącach tak bardzo napracował się szukając między innymi nowego trenera reprezentacji, że zasłużył na wypoczynek. Zamiast w zimne Alpy, gdzie trwa Turniej Czterech Skoczni, pojechał więc na świąteczną wycieczkę po południowo-wschodniej Azji. Zwiedza Kambodżę oraz Wietnam, gdzie panują teraz o wiele przyjemniejsze dla człowieka temperatury. Na egzotycznym wyjeździe prezes spędził Boże Narodzenie i powita Nowy Rok. Do kraju wróci 8 stycznia, w Polskim Związku Narciarskim pojawi się dopiero 12 stycznia.

Reklama

W tym czasie nie zobaczy nie tylko starających się o jak najlepsze wyniki w Turnieju Czterech Skoczni Polaków. Opuści też udane jak na razie występy Justyny Kowalczyk w prestiżowym cyklu zawodów w biegach narciarskich Tour de Ski. Mimo, że obiecał odbierać telefony, wstrzymuje również pracę samego związku. Niektóre decyzje nie mogą zapaść bez jego przyzwolenia, więc muszą poczekać aż do połowy stycznia. Miejmy nadzieję, że Tajner zdąży wrócić na zakopiańskie konkursy Pucharu Świata i przygotuje sobie oraz nam sensowne wytłumaczenie tego, co dzieje się z polską kadrą.

Na razie nie dzieje się dobrze. Przed wczorajszym konkursem w Oberstdorfie trener Łukasz Kruczek wydawał się być mocno zagubiony. Odesłał do kraju fatalnie prezentującego się Łukasza Rutkowskiego, a w jego miejsce powołał Kamila Stocha, który nie zdołał przejść kwalifikacji.

Reklama

Wczoraj Adam Małysz przegrał pojedynek z Czechem Romanem Koudelką i do serii finałowej awansował jako „Lucky loser”. Drugi skok Polaka był jeszcze słabszy niż pierwszy i ostatecznie Małysz zajął dopiero 27. miejsce. Drugi z naszych zawodników Piotr Żyła był 34. i odpadł już w pierwszej serii.

Polskim kibicom skoków narciarskich na razie pozostaje tylko podziwianie wyczynów lidera Pucharu Świata Simmona Ammanna. W Oberstdorfie Szwajcar skakał najdalej ze wszystkich i po raz kolejny w tym sezonie stanął na najwyższym podium. Tuż za nim uplasowali się Austriak Wolfgang Loitzl i Rosjanin Dymitrij Wasiliew.