Polka zapewniła sobie prowadzenie pokonując Szwajcarkę Viktoriję Golubic i awansując do trzeciej rundy turnieju w Miami. Po piątkowym zwycięstwie stało się jasne, że niezależnie od końcowych rozstrzygnięć w tej imprezie w najbliższym notowaniu żadna zawodniczka nie będzie się mogła pochwalić większą liczbą punktów niż druga dotychczas Świątek.
Awans na szczyt był możliwy także dlatego, że zakończenie kariery ogłosiła w środę dotychczasowa liderka - Australijka Ashleigh Barty, która jednocześnie złożyła wniosek o wykreślenie jej z listy.
Na początku listopada 2016 roku mająca 15 i pół roku Świątek dotarła do ćwierćfinału imprezy ITF w Sztokholmie, pokonując wcześniej m.in. swoją rówieśniczkę Maję Chwalińską, a wyeliminowała ją cztery lata starsza Słowaczka Kristina Schmiedlova, która dwa lata później zakończyła karierę.
Rok Świątek zakończyła na 847. lokacie. W lutym 2017 wygrała turniej ITF w Bergamo, a miesiąc później zameldowała się na 700. miejscu na liście WTA. W połowie roku przesunęła się na 587. pozycję, a w grudniu znowu była ósmej setce.
Rok 2018 przyniósł jej cztery triumfy w zawodach ITF, a awans na 330. lokatę w klasyfikacji tenisistek zawdzięcza finałowi w Charleston, w którym gładko uległa 11 lat starszej Madison Brangle. Z Amerykanką w niedzielę powalczy o awans do 1/8 finału turnieju w Miami.
Na koniec 2018 roku, w którym wygrała juniorski Wimbledon, Świątek była 186. w świecie. Początek sezonu 2019 to udane kwalifikacje i debiut wielkoszlemowy w Australian Open, który zakończył się na drugiej rundzie. Po turnieju w Melbourne przy nazwisku raszynianki pokazała się liczba 140.
W lutym w Budapeszcie Świątek zadebiutowała w głównej drabince zawodów WTA, a w kwietniu w Lugano dotarła do finału turnieju tego cyklu. Mimo porażki ze Słowenką Poloną Hercog kilka dni później po raz pierwszy znalazła się w czołowej setce listy światowej.
W sierpniu po trzeciej rundzie w Toronto i drugiej w Cincinnati padła kolejna granica - Polka zameldowała się w TOP 50, choć rok 2019 zakończyła na 60. miejscu.
W 2020, kiedy wiosną wybuchła pandemia, ranking na kilka miesięcy został zamrożony, bo nie rozgrywano turniejów. Wrócono do rywalizacji w latem, a przełomowy - nie tylko pod względem notowań - okazał się październikowy French Open, który przyniósł Świątek pierwszy wielkoszlemowy tytuł i 17. pozycję w świecie.
Kolejny sezon przyniósł pierwsze zwycięstwa w imprezach WTA - w Adelajdzie i Rzymie, a sukces w stolicy Italii przełożył się na pierwsze w karierze miejsce - dziewiąte - wśród najlepszych 10 tenisistek globu.
Po wrześniowym półfinale w Ostrawie Polka przesunęła się na czwartą pozycję, ale ubiegły rok zakończyła na dziewiątym miejscu.
Tuż za podium wróciła po styczniowym półfinale Australian Open, a triumf w poprzednią niedzielę w prestiżowej imprezie w Indian Wells zaowocował awansem na pozycję wiceliderki.
Jak przyznała Świątek, właśnie wtedy pomyślała, że bycie pierwszą rakietą świata może być jej celem na najbliższą przyszłość. Zapewne nie spodziewała się, że zrealizuje go - na razie "wirtualnie" - już pięć dni później. Oficjalnie WTA ogłosi nazwisko nowej królowej światowego tenisa - 28. od pojawienia się rankingu w listopadzie 1975 - 4 kwietnia, po zakończeniu turnieju w Miami.