Trzy miliony dolarów Agnieszki to więcej, niż przez całą karierę zarobił na korcie Wojciech Fibak (2,72 miliona). – Ja do tych pieniędzy dochodziłem w żółwim tempie, ale to były inne czasy – mówi Fibak, który przez kilka sezonów na przełomie lat 70. i 80. utrzymywał się w dziesiątce najlepiej zarabiających tenisistów świata. – Za mój największy sukces, finał prestiżowego turnieju, dostałem 20 tysięcy dolarów, a dziś Agnieszka za jeden mecz rozegrany jako rezerwowa dostała 150 tysięcy. Finalista Masters dostanie 700 tysięcy. Ale i tak miałem szczęście, bo to od moich czasów zaczęły się duże pieniądze w tenisie.

Reklama

Inna była też wartość dolara. – Pamiętam, jak w 1978 roku zadzwonił do mnie reżyser Janusz Morgenstern i nieśmiało zaproponował kupno domu na Żoliborzu od swojego sąsiada. Powiedział, że na coś takiego mogą sobie pozwolić tylko Roman Polański lub ja. Był przerażony ceną – 10 tysięcy dolarów. Ja rocznie zarabiałem 300 tysięcy, więc mógłbym sobie kupić 30 takich domów. Dziś ten dom byłby wart 2 miliony dolarów. Ale wtedy ani Romek, ani ja nie chcieliśmy domu w Polsce – śmieje się Fibak.

Koszty rodzinnego życia

W każdym zawodowym sporcie gra się o pieniądze, ale mało gdzie związek sukcesów ze stanem konta jest tak namacalny. Każdy wygrany mecz to określona premia skrupulatnie odnotowywana przez oficjalne źródła i powtarzana w mediach. I wcale nie chodzi o wtykanie nosa do portfela graczy. Powiedzieć, że ktoś dużo zarobił, to tyle samo, co powiedzieć, że jest dobrym tenisistą. Listy najlepiej zarabiających wiernie pokrywają się z rankingami.

Reklama

1,614 miliona dolarów wyniesione w tym roku z kortu przez Agnieszkę to 11. wynik finansowy wśród kobiet. Z dziesiątego miejsca (odpowiadającego rankingowi) zepchnęła ją powracająca po urodzeniu dziecka Kim Clijsters – w rankingu 22. Niemal cała wygrana Belgijki pochodzi ze zwycięstwa w wielkoszlemowym US Open (1,6 miliona). Tenisistka numer 1, Serena Williams, zarobiła najwięcej. Rekordowe w historii kobiecego tenisa 6,5 miliona dolarów za sezon. Wyprzedziła wszystkie koleżanki, osiągając w całej karierze 28,5 miliona. Żadna kobieta nigdy nie zarobiła tyle, uprawiając jedną dyscyplinę.



Radwańska nie lubi rozmawiać o swoich pieniądzach. Doskonale zdaje sobie sprawę, że jej bogactwo kłuje w oczy, nawet jeśli dużo brakuje jej do rekordu wszech czasów. – Ale trzeba pamiętać, że jej kariera będzie trwała jeszcze najwyżej dziesięć lat. Przez ten czas Agnieszka powinna zabezpieczyć swoje finanse na całe życie – zastrzega Victor Archutowski, menedżer teamu Radwańskich. Jego zdaniem Agnieszka zabiera się do tego poprawnie. Nie jest rozrzutna. Jak dotąd jej jedynym większym zakupem było mieszkanie w centrum Krakowa. Mieszka tam z całą rodziną. Jedynymi szaleństwami, na jakie pozwala sobie od czasu do czasu, są słynne torebki od Louisa Vuittona. Na co dzień raczej kupuje na wyprzedażach. Wydatkiem, którego w żaden sposób nie można uniknąć, są podróże lotnicze. W ciągu roku robi się z tego pokaźna suma. – Prawie wszędzie Radwańscy podróżują we czwórkę, taka wyprawa do Australii może ich kosztować nawet 100 tysięcy złotych. Trzeba nieźle zagrać w turnieju, żeby na to zarobić. Na szczęście koszty hoteli w większości pokrywa WTA – tłumaczy Archutowski.

Reklama

Mercedes wart 300 tysięcy złotych też nie obciążył budżetu tenisistki. Samochód jest dokładnie taki, jaki sobie wymarzyła. – Zobaczyła podobny na turnieju w Berlinie i powiedziała, że piękniejszego w życiu nie widziała. Pojechaliśmy prosto do salonu Mercedesa. Po jakimś czasie nawiązaliśmy współpracę z tą marką. Dzięki temu Agnieszka nie wydaje na samochód ani grosza – opowiada Archutowski.

Amatorzy Muchy

Nawet z szacunkowego rachunku wynika, że Radwańskiej zostaje sporo pieniędzy. – Musimy się oganiać od doradców, którzy mają przeróżne pomysły, jak zainwestować nasze pieniądze. Na ogół są korzystne, ale dla tych, którzy je proponują – przyznaje Robert Radwański, ojciec i trener. To człowiek, który wymyślił tenisowe kariery Agnieszki i jej młodszej siostry Uli. A teraz tymi karierami kieruje. – Może to i lepiej, że Radwańscy nie dali się namówić na żadne inwestycje, bo w czasach kryzysu docenia się stary dobry sposób, czyli trzymanie pieniędzy w banku. Kilka tenisistek w złym czasie zainwestowało w nieruchomości na Florydzie i fatalnie na tym wyszło – mówi Archutowski.



Radwański chciałby kiedyś otworzyć własny klub tenisowy. Inwestycja może pochłonąć kilka milionów złotych. Na razie cieszy się, że przez niespełna cztery lata w zawodowym cyklu Agnieszka zapewniła sobie emeryturę, którą WTA będzie jej wypłacać, gdy osiągnie określony wiek.

Caroline Wozniacki, Dunka polskiego pochodzenia, pod względem zarobków jest szóstą tenisistką świata – 2,34 miliona w sezonie. Plus kontrakty sponsorskie. Jej ojciec współpracuje z kilkoma doradcami finansowymi w Europie i w USA, ale w niepewnych czasach też woli trzymać środki na lokatach. – Nie chcę ryzykować pieniędzy dziecka – mówi Piotr Woźniacki. Ciągle zastanawia się, czy powinien kupić wymarzone przez Caroline mieszkanie w Nowym Jorku. Jego zdaniem tenisiści czasem kupują nieruchomości w miejscach, gdzie częściej grywają. Jeśli nie przyniosą zysku, przynajmniej przydadzą się im samym.

Ostatnio inwencją w wydawaniu pieniędzy wykazały się siostry Williams. W sierpniu kupiły udziały mniejszościowe w drużynie futbolu amerykańskiego Miami Dolphins. Być może Venus – wykształcona projektantka strojów – widzi w tym szansę na rozpropagowanie swojej marki EleVen. Jednak zdecydowanie bardziej popularne wśród tenisistów, nie tylko w czasach kryzysu, pozostaje bezpieczne inwestowanie. – Firmy menedżerskie opiekujące się graczami inwestują wręcz zachowawczo, w fundusze z minimalnym ryzykiem. A sportowcy w trakcie kariery nie mają głowy do takich rzeczy – mówi Fibak. – Może nie zmieniło się aż tak wiele, w końcu za moich czasów sztuką interesowało się najwyżej parę osób. Najpierw John McEnroe, potem Steffi Graf chodziła po galeriach, zaraziłem tym też Ivana Lendla, który zbierał prace Alfonsa Muchy.

Na artystycznych zainteresowaniach McEnroe Fibak nie wyszedł zresztą najlepiej. W prestiżowym finale cyklu WCT (World Championship Tennis) obok gotówki można było także zdobyć premie polegające na możliwości zainwestowania w wybranej branży 100 tysięcy dolarów, sumy jak na owe czasy gigantycznej. – Wiadomo było, że sztuka zarezerwowana jest dla mnie, ale ją odstąpiłem młodemu, debiutującemu McEnroe. Mnie przypadł natomiast zabytkowy, przedwojenny samochód. Wyszedłem na tym jak Zabłocki na mydle, bo samochód strasznie ciężko było sprzedać. Po paru latach wziąłem za niego 30 tysięcy – śmieje się Fibak. – A Johna sam zaprowadziłem do galerii Wildensteinów, gdzie kupił sobie obraz Matisse’a. Dziś może być wart nawet cztery miliony. Pewnie ma go do dziś.



Zasłużony aston martin

Dziś zarządzanie finansami w całości biorą na siebie zaufane osoby z otoczenia. Rafael Nadal, którego zeszłoroczny dochód szacowano na 20 milionów dolarów, jest właścicielem czterech firm inwestujących w różne biznesy. Ma udziały w hotelu w Meksyku, hurtownię na Majorce, nieruchomości w Hiszpanii i na Dominikanie. Inna jego inwestycja ma zapewnić mu emeryturę w wysokości 180 tysięcy euro rocznie wypłacaną od 30. do 63. roku życia. Kupuje też akcje na giełdzie. Wszystkim zajmuje się ojciec Rafaela Sebastian, który był prywatnym przedsiębiorcą, zanim jego syn zrobił karierę.

Nadal jest człowiekiem jeszcze skromniejszym niż Radwańska. W 2005 roku za zwycięstwo w Stuttgarcie dostał mercedesa kabriolet, po czym na polecenie trenera, wujka Toniego, wstawił go do garażu. Toni uważał, że lepszym samochodem dla 19-latka będzie zwykła kia zapewniona mu przez sponsora. A Rafael miał już na koncie pierwszy tytuł wielkoszlemowy. Dopiero kilka lat, tytułów i milionów później przesiadł się do astona martina.

Zdaniem Fibaka tenisiści nie obnoszą się z pieniędzmi. Wyjątkiem jest może Roger Federer. Najbardziej utytułowany i najbogatszy gracz wszech czasów (w całej karierze zarobił 50 milionów na korcie i kolejne miliony poza nim) ma skłonności do snobistycznego stylu życia. Obraca się w towarzystwie celebrytów, jada w znanych restauracjach, nosi eleganckie stroje, bywa na targach sztuki w Bazylei, pokazach mody w Mediolanie czy Nowym Jorku.

Dla większości sportowych gwiazd wiedza ekonomiczna to nic innego jak wiedza tajemna. – Kupią sobie dwa, trzy samochody, dom z basenem. Zaspokajają swoje potrzeby i są zadowoleni. Budowanie imperium finansowego nie jest im potrzebne do szczęścia. Nie odczuwają tego, że jakieś wskaźniki na rynku wzrosły lub spadły. Mają zabezpieczoną przyszłość, nawet nie mają czasu wydawać swoich pieniędzy – twierdzi Fibak.