Podczas piątkowego treningu na torze w Whistler (około 120 kilometrów od Vancouver) doszło do tragedii - w wyniku obrażeń zmarł po wypadku Gruzin Nodar Kumaritaszwili.

"Kiedyś nie było takich prędkości na torach saneczkowych, bo były one trudniejsze technicznie. Pozakręcane obiekty sprawiały, że nie jeździliśmy po 150 km/godz, tak jak to ma miejsce w Whistler" - powiedział Leszek Szarejko, który startował w dwójce z Adrianem Przechewką.

Reklama

"Kilkanaście lat temu ślizgi były znacznie wolniejsze, w rekordowych przejazdach uzyskałem 132 km w jedynce i 127,5 km w dwójce. Na igrzyskach nie było tak groźnych wypadków. W Albertville miałem wywrotkę z Adrianem, ale to była jedyna taka sytuacja w zawodach" - dodał.

Zdaniem Szarejki, w przypadku Kumaritaszwiliego mógł zadziałać "czynnik ludzki". "<Kosmiczne> prędkości, to jedna z przyczyn wypadków. Ważną rolę odgrywa brak doświadczenia, zwłaszcza na tak szybkich torach. Zawodnik z większym stażem wie, co zrobić w bardzo trudnej sytuacji. Poza tym dochodzi stres".

Reklama

"Organizatorzy i uczestnicy igrzysk powinni uczcić pamięć zmarłego saneczkarza, ale zawody powinny się odbyć. Przecież na autostradach też dochodzi do wypadków, giną ludzi, a nikt tych dróg nie zamyka" - zakończył dwukrotny olimpijczyk.