Adamek odrzucił niewolniczy kontrakt, jaki proponował mu amerykański promotor Don King. "Dziadek" chciał dać polskiemu bokserowi 75 tysięcy dolarów za walkę ze Stevem Cunninghamem, ale za te pieniądze Polak musiałby opłacić trenera, sparingpartnerów, przeloty. "Po tym wszystkim zostałoby kilka tysięcy dolarów. Podobnie byłoby po kolejnych walkach, do których prawa miałby King. Po konsultacji z prawnikiem postanowiłem nie wiązać się z Kingiem" - przyznaje Adamek.
Nie ma tego złego... Mistrz świata w wadze junior ciężkiej federacji IBO skorzystał z pomocy Ziggiego Rozalskiego, który jest menedżerem Andrzeja Gołoty. "Adamek następne walki stoczy w Niemczech. Mamy już umowę z grupą Sauerlanda, która gwarantuje Tomkowi najpierw pojedynek 29 grudnia, a w lutym starcie o mistrzostwo świata IBF z Niemcem Marco Huckiem, jeśli ten pokona Cunninghama" - mówi "Faktowi" Rozalski.
Według naszych informacji Adamek zarobi 29 grudnia około miliona złotych. 180 tysięcy dolarów dostanie od promotora, drugie tyle od telewizji. Premia jest znana, rywal jeszcze nie. "Chciałbym, żeby to był ktoś bardzo mocny" - nie ukrywa bokser. "Tylko po zwycięstwach nad takimi rywalami idzie się w górę. Pojedynek ze słabeuszem nic nie daje. Dość już mam walki na słowa ze swoimi byłymi promotorami. Chcę pokazać siłę moich pięści w ringu" - zarzeka się bokser.
Rywalem Adamka będzie bokser z czołowej "15" rankingu IBF. Najciekawsza byłaby walka z Jamajczykiem O'Neilem Bellem, który był mistrzem świata trzech federacji i jest uznawany za jednego z najlepszych bokserów w wadze junior ciężkiej. Za milion złotych warto stawić czoła takiemu twardzielowi - uważa bulwarówka.