Jak traktuje pan mecz z Ukrainą?
To przetarcie przed startem eliminacji do mistrzostw świata w RPA. Z tego punktu widzenia to bardzo ważny mecz dla nas. Musimy we Lwowie wrócić do tego stylu gry, jaki prezentowaliśmy przed Euro 2008, w trakcie eliminacji do turnieju w Austrii i Szwajcarii. No i dobrym meczem z Ukrainą zamazać nie najlepszy obraz, jaki pozostawiliśmy po nieudanych finałach mistrzostw Europy.
No właśnie. Opadły już emocje związane z tak nieudanym dla reprezentacji Polski turniejem?
Tak, to już jest za nami i dłuższe rozpamiętywanie dlaczego było tak, a nie inaczej, nie ma po prostu sensu. Teraz najważniejsze rzecz to jak najlepiej przygotować się do eliminacji mistrzostw świata. Chociaż przyznam, że czasami jeszcze zdarzy mi się obejrzeć któryś z naszych występów na Euro.
Naprawdę?
Jestem profesjonalistą, więc muszę dokładnie przeanalizować błędy jakie popełnialiśmy. Chociażby po to, żeby nie robić podobnych w trakcie nadchodzących eliminacji.
Wraca pan na swoją ulubioną pozycję prawego obrońcy, czy tak jak podczas turnieju w Austrii będzie pan grał w kadrze na lewej stronie?
Rozmawiałem na ten temat z trenerem Beenhakkerem. Po tej rozmowie jestem przekonany, że będę w reprezentacji przewidziany do gry na prawej obronie.
Selekcjoner już podjął taką decyzję?
Pytał mnie czy w Steaule Bukareszt gram na prawej obronie. Odpowiedziałem, że tak. Jasno więc z tego wynika, gdzie widzi mnie trener Beenhakker.
W kadrze nie ma wielu nowych twarzy. W zdecydowanej większości Beenhakker powołał tych samych piłkarzy, co na Euro 2008...
O czym to świadczy? Cyba o tym, że selekcjoner nie jest człowiekiem, którego można zmanipulować. Dziennikarze czy kibice mają swoich faworytów, których widzieliby w kadrze, ale trener tym się nie sugeruje przy doborze zawodników. On ma swoją koncepcję i dobiera sobie takich graczy, którzy mu do niej pasują.
Ale ten sam selekcjoner twierdzi też, że polscy reprezentanci nie są w stanie zagrać dwóch meczów na wysokim poziomie w ciągu czterech dni. Zgadza się pan z taką opinią?
Coś w tym na pewno jest. Bo na turnieju w Austrii to nie był pierwszy raz, kiedy mieliśmy z tym kłopoty jako zespół. W eliminacjach też był ten sam problem, jeśli przychodziło nam grać dwa mecze w ciągu kilku dni.
Czyli brakuje wam po prostu sił na dwa spotkania w krótkim odstępie czasu...
Nie w tym rzecz. Przecież ja gram w swoim klubie w lidze i europejskich pucharach. Bardzo często się zdarza, że gram co trzy, cztery dni i nie mam problemu, żeby wytrzymać to pod względem fizycznym
To o co chodzi?
To siedzi w naszych głowach. Po dobrym meczu jakoś trudno nam się skoncentrować tak samo na kolejny w krótkim odstępie czasu. Następuje rozprężenie i nie prezentujemy wtedy odpowiedniej jakości gry. Musimy to zdecydowanie poprawić.