Według nieoficjalnych informacji Boruc, Dudka i Majewski, mimo zakazu opuszczania hotelu, imprezowali po przegranym spotkaniu towarzyskim z Ukrainą. A że w grę wszedł alkohol, wszyscy trzej zostali wykluczeni z kadry. Na pewno nie zagrają w najbliższych meczach ze Słowenią i San Marino. Sprawą zajmie się Wydział Dyscypliny PZPN - taka wiadomość obiegła dziś piłkarską Polskę.
Sprawy nie chciał komentować rzecznik PZPN Zbigniew Koźmiński, który odesłał nas do rzeczniczki kadry. Jednak Marta Alf powiedziała dziennikowi.pl, że na razie w tej sprawie komentarza nie będzie. Natomiast Leo Beenhakker nie chciał udzielać informacji "na gorąco".
"Nic takiego nie miało miejsca" - powiedział nam Artur Boruc. Słowa bramkarza polskiej reprezentacji potwierdzili Majewski i Dudka.
Tymczasem Michał Listkiewicz w rozmowie z dziennikiem.pl powiedział, że on otrzymał sygnały ze strony ukraińskiej, że to nie piłkarze, a dziennikarze upili się i narozrabiali w hotelu. Później powtórzył te słowa na antenie TVN24.
Dopiero wierczorem pojawił się oficjalny komunikat rzecznika prasowego reprezentacji Polski. Marta Alf poinformowała, że selekcjoner Leo Beenhakker podjął decyzję o zawieszeniu na czas nieokreślony piłkarzy Artura Boruca, Dariusza Dudki i Radosława Majewskiego. Ma to być konsekwencja "konsekwencji niedopuszczalnego i nieodpowiedzialnego zachowania po meczu towarzyskim Ukraina - Polska we Lwowie".
Na tę informację zareagował Listkiewicz: "Gdy udzielałem wywiadu stacji telewizyjnej, nie miałem żadnej informacji o zawieszeniu zawodników. Trener Leo Beenhakker decyzję podjął później. Sprawa zostanie szczegółowo wyjaśniona w przyszłym tygodniu, dzisiaj nie mogę jej oceniać, gdyż nie znam szczegółów" - powiedział prezes PZPN.
Pierwszy mecz w ramach eliminacji do mistrzostw świata w RPA Polska zagra 6 września we Wrocławiu ze Słowenią. Cztery dni później zmierzy się na wyjeździe z drużyną San Marino.