Boruc wychodzi pewnie z założenia, że wcale nie musi przepraszać, skoro w hotelu we Lwowie balowało kilku reprezentantów, na pewno więcej niż trzech. Wśród nich był jeden z bardziej doświadczonych piłkarzy. Dlaczego on nie przeprosi – jeśli nie w imieniu swoim, to choćby w imieniu całej drużyny? Czy dlatego, że Boruc piłkarsko jest najlepszy i że to właśnie jego przyłapano, to teraz ma się korzyć w imieniu swoim i nieprzyłapanych kolegów? - pyta DZIENNIK

Reklama

Z drugiej strony Leo stworzył własne przykazania. Po pierwsze to, a po drugie – tamto. Złamiesz przykazanie – grzech ciężki. Chcesz grać w kadrze? Zaakceptuj przykazania. Wątpliwe, aby Boruc nie chciał grać w kadrze, więc na swój sposób musiał zaakceptować pewne reguły. Być może uśmiechał się przy tym z pobłażaniem, może słuchając kazania Holendra splunął w ten sam sposób, jak robi to podczas meczów, ale i tak zdawał sobie sprawę, co grozi za to, a co za tamto.

Boruc jest, jaki i jest, i trudno oczekiwać, że w ciągu miesiąca, zmieni się w pokornego świętoszka. Zresztą – czy naprawdę chcemy, aby zmienił się w świętoszka? Może duma i lekceważenie dodają mu siły? Może pokorny Boruc nie byłby w stanie ratować reprezentacji Polski (i Beenhakkera) w beznadziejnych chwilach? Czy warto rezygnować z kogoś, kto jednej nocy nie potrafi policzyć do dziesięciu, a kilka dni później znów jest jednym z najlepszych na boisku?

Jeśli Leo czeka na przeprosiny i na to, aby Boruc uświadomił sobie winę nie w 70 procentach – jak sugerował Holender – a w stu, musi być świadom, że bramkarz Celtiku nawet jeśli przeprosi i wszystko sobie uświadomi, to i tak się nie zmieni. Nie chodzi o to, że będzie pił na zgrupowaniach, ale o to, że wciąż nie będzie traktować Beenhakkera tak jak niektórzy reprezentanci – jak wszechwładną wyrocznię. Problem polega na tym, czy Leo powinien wybaczyć Borucowi-człowiekowi. Bo Borucowi-piłkarzowi nie ma czego wybaczać. Powinien mu raczej podziękować. A Wy jak sądzicie. Głosujcie na stronie www.dziennik.pl/sport.

Henryk Kasperczak dla DZIENNIKA: Najlepsze co w takiej sytuacji można zrobić, to postąpić jak Celtic – ukarać finansowo i zakończyć sprawę. Nie ma lepszej kary, jak taka, którą zawodnik odczuje w swojej kieszeni. Edukacja słowna raczej nie ma sensu. Piłkarze muszą zrozumieć, że w tym zawodzie należy wyzbyć się pewnych słabości. Nie wiem, jak ja bym się zachował na miejscu Beenhakkera, ale wiem, że szkoda, aby tacy piłkarze jak Boruc czy Dudka nie grali dla reprezentacji Polski.

Jerzy Engel dla DZIENNIKA: Nie możemy tej sprawy rozpatrywać w kategorii wybaczyć czy nie wybaczyć. Leo Beenhakker ma swój system kar i nagród, podobnie jak ja, kiedy prowadziłem reprezentację. Selekcjoner podjął taką, a nie inną decyzję i należy ją uszanować. Ci piłkarze zachowali się niewłaściwie. To młodzi ludzie i można stwierdzić, że to normalne w ich wieku, ale są reprezentantami swojego kraju. Myślę, że wcześniej czy później cała trójka wróci do kadry. Kiedy? Nie wiem.

TAK: Gdyby odsuwać piłkarzy za picie, to w Polsce nie miałby kto grać

Reklama

1. Każdy popełnia błędy. Gdyby odsuwać zawodnika od drużyny po każdym wyskoku, to w Polsce dawno zabrakłoby piłkarzy. A on wnioski potrafi wyciągać: „Moja postawa to nie efekt tego, że jestem taki dobry. To trening plus analiza głupio puszczonych bramek” – opowiadał. Artur Boruc to nie maszyna, to człowiek, który musi odreagować stres.

2. To najlepszy polski bramkarz. Zresztą nie tylko, Boruc to także najlepszy piłkarz urodzony nad Wisłą, ceniony w Europie i na świecie. To on skupia na sobie uwagę mediów w krajach, gdzie gości reprezentacja Polski. Na nieobecność tego zawodnika w składzie biało-czerwonych po prostu nas nie stać.

3. Uratował skórę Beenhakkerowi na Euro. Gdyby Polacy wrócili z zerowym dorobkiem punktowym i stosunkiem bramek 1-10, nikt nie miałby do Boruca pretensji. Inaczej byłoby z holenderskim selekcjonerem i pewnie w naszym kraju już by go nie było. Ileż to razy Boruc w nieprawdopodobny sposób ratował biało-czerwonych z opresji? Jego interwencjami zachwycano się w całej Europie.

4. Wszyscy powinni być równi. Niech nikt się nie oszukuje. Reprezentanci balowali po każdym meczu, czy to towarzyskim, czy eliminacyjnym. I jakoś nikt afery z tego nie robił, sprawę załatwiano we własnym gronie. Poza tym ukarano tylko tych, na których były dowody. A przecież tajemnicą poliszynela jest, że balowała nie tylko ta trójka, ale jeszcze kilku reprezentantów.

NIE: Nie można darować win tylko dlatego, że ktoś nazywa się Boruc

1. Jest dorosłym człowiekiem i powinien odpowiedzieć za to, co zrobił. Abstrahując od tego, kto jest bardziej, a kto mniej winny temu całemu zamieszaniu, i od tego, że jednym z ukaranych jest facet o nazwisku Boruc, karę powinien ponieść. Choćby po to, żeby ze swojego zachowania mógł wyciągnąć wnioski na przyszłość.

2. Paragrafy nie są wcale po to, żeby je łamać. Boruc na każdym kroku podkreślał, jak ceni Beenhakkera, ile dobrego Holender zrobił na polskiego futbolu. Trudno sobie przypomnieć kogoś, kogo bramkarz Celtiku kiedykolwiek publicznie pochwalił. Leo to zmienił, więc tym bardziej dziwne, że wspólnie z kolegami nie dostosował się do zaleceń selekcjonera.

3. Jest gwiazdą i przykładem dla młodzieży. Beenhakker nawet gdyby chciał powołać go na najbliższe mecze reprezentacji, nie mógł tego zrobić. Jeśli tak by uczynił, dałby pozostałym reprezentantom ciche przyzwolenie na to, że mogą sobie robić to, co im się tylko podoba. Zniszczyłby także swój wizerunek wśród społeczeństwa, będąc pobłażliwym dla swojego gwiazdora.

4. Na brak dobrych bramkarzy nie narzekamy. Nie ma ludzi niezastąpionych. Mamy przecież Łukasza Fabiańskiego, który jeśli nie doszedł do poziomu Boruca, to z pewnością niebawem to uczyni. W razie konieczności, jest przecież Wojciech Kowalewski, bardzo solidy i doświadczony bramkarz, który był już tym pierwszym u Beenhakkera.