Po kolacji, gdy zawodnicy mieli już czas wolny, ośmiu kadrowiczów spotkało się w jednym pokoju. Szybko opróżnili minibar, więc każdy z piłkarzy poszedł do siebie, ale nie spać, tylko przynieść zapasy ze swojego pokoju. Potem po kolejne, już większe flaszki biegali do hotelowej restauracji. Mocny alkohol szybko uderzył do słabych tego dnia głów piłkarzy, więc zaczęli demolkę. Gdy po pokoju latały kieliszki, butelki i inne rzeczy, pięciu reprezentantów postanowiło zrezygnować z dalszej zabawy, twierdząc, że to już nie ich klimaty - czytamy w "Fakcie".
>>>Leo wyrzucił Boruca, Dudka i Majewskiego!
Boruc, Dudka i Majewski, który koniecznie chciał się popisać przed starszyzną kadry, pili jednak dalej. Majewski, wysłany po kolejną whisky na dół hotelu, zasnął koło recepcji na kanapie. Boruc i Dudka, zniecierpliwieni brakiem kolegi, zeszli na dół i go obudzili. W trójkę postanowili zaszaleć jeszcze bardziej, więc zaczęli dobijać się do pokoju tłumaczki, która była do dyspozycji polskiej ekipy. Pijani piłkarze domagali się od niej seksu i oferowali po kilkadziesiąt euro za łóżkowe zabawy. I właśnie to było to niegodne zachowanie reprezentantów, o którym wspominał Beenhakker. Trzech piłkarzy, którzy dobijali się do pokoju biednej kobiety, uciszył dopiero Jan de Zeeuw, który został wezwany przez obsługę hotelu.
>>>Fachowcy o decyzji Leo: Beenhakker robi źle
Rano kierownik reprezentacji o wszystkim poinformował Beenhakkera. Selekcjoner nie chciał uwierzyć w takie popisy piłkarzy. Gdy jednak zobaczył, że Boruc na śniadanie przyszedł w samych majtkach i skarpetach, doszedł do wniosku, że kilka godzin wcześniej bramkarz Celtiku rzeczywiście mógł jeszcze bardziej szaleć.
Po śniadaniu selekcjoner nakazał zawieszonej trójce napisać oficjalne przeprosiny skierowane do tłumaczki, które w imieniu zespołu miał wręczyć kapitan Michał Żewłakow. Skruszeni Dudka i Majewski od razu podpisali pismo, natomiast Boruc nie chciał o tym słyszeć. Podobno piłkarze sfałszowali jego podpis, żeby zakończyć już sprawę. To właśnie Boruc miał być tym zawodnikiem, który jedynie w 70 procentach zrozumiał swoją winę, o czym kilka dni później wspominał Beenhakker.