Kubica rzadko okazuje emocje, ale kiedy w niedzielę mijał linię mety, machał z radości zaciśniętą pięścią. Właśnie odniósł największy sukces w karierze. I to w wyścigu, który dla każdego kierowcy jest koszmarem.

Reklama

Na torze Sepang pod Kuala Lumpur było 30 stopni Celsjusza (temperatura toru blisko 50), wilgotność powietrza przekraczała 70 procent. Na dodatek Polak od kilku dni walczył z przeziębieniem, a przed sezonem zbijał wagę (nowy bolid preferuje lżejszych kierowców). W sześć tygodni Polak zrzucił 7 kg, był więc bardzo osłabiony. "Po wyścigu miał masaż, wypił kilka litrów płynów i poszedł spać" - mówi Joerg Kottmeier z biura prasowego zespołu.

To drugie podium F1 w karierze Polaka. W 2006 r. zajął 3. miejsce na Monzy. "Od tego czasu miałem na to kilka okazji, ale zawsze czegoś brakowało" - mówił Polak.

W Malezji weekend też zaczął się pechowo. Już w pierwszym piątkowym treningu w bolidzie Kubicy nawaliła skrzynia biegów. Polak dużo czasu spędził w boksie, nie na torze, ale potem przyznał, że wykonana w piątek praca była najważniejsza. "To wtedy inżynierowie ustawili bolid tak, by najmocniejszy był w wyścigu, nie w kwalifikacjach" - mówił.

Z pole position ruszał Felipe Massa z Ferrari, z drugiego miejsca Raikkonen. Kubica z czwartego, chociaż w kwalifikacjach wywalczył szóstą lokatę. Obydwaj kierowcy McLarena zostali jednak przesunięciu o pięć pozycji do tyłu za utrudnianie jazdy rywalom w końcowej fazie walki o pole position. To bardzo ułatwiło Kubicy zadanie.

Szef BMW Sauber Mario Theissen przyznał, że na starcie więcej spodziewał się od Nicka Heidfelda, który miał mniej paliwa w bolidzie. Niemiec wystartował dobrze, wyprzedził i Polaka, i startującego z trzeciego pola Jarno Trullego z Toyoty. Ale Trulli pojechał za szeroko, co natychmiast wykorzystał Kubica. Po wewnętrznej wyprzedził obydwu i znalazł się tuż za dwoma Ferrari.

Polak i tak narzekał na start. "Nie był zbyt udany" - stwierdził. "Miałem uślizg kół, jechałem po brudnej stronie toru i prawie straciłem kontrolę nad bolidem. Na szczęście jakoś udało mi się przejechać pierwszy zakręt i przed Nickiem, i przed Jarno" - dodał w rozmowie z DZIENNIKIEM.

Reklama

Heidfeld po walce z Trullim spadł aż na 10 miejsce. Przebijał się do przodu, jednym manewrem wyprzedził Ferarno Alonso z ING Renault i Davida Coultharda z Red Bulla.

Bolidy Ferrari odjeżdżały Kubicy. Polak miał komfortowa sytuację. Z nikim nie musiał walczyć o wyższą pozycję, nikt go nie blokował, nikt nie atakował. W takiej samej sytuacji był jadący na drugim miejscu Massa, ale Brazylijczyk i tak popełnił błąd, wyleciał z toru i zakończył wyścig. A Kubica jechał bezbłędnie, świetnym tempem. Miał najwięcej paliwa z całej czołówki, mimo to uzyskiwał bardzo dobre czasy okrążenia. Ścigający go Heikki Kovalainen z McLarena był bezradny.

Dwa razy, kiedy Raikkonen zjeżdżł do pit stopu, Polak był liderem wyścigu. Po drugim tankowaniu i zmianie opon na miękkie Kubica jechał bardzo spokojnie. Miał 20 sek. straty do Raikkonena i 20 sek. przewagi nad Kovalainenem. "Oszczędzałem silnik, który musi mi wystarczyć na kolejny wyścig" - tłumaczył.

Po dwóch Grand Prix Polak ma 8 punktów w klasyfikacji generalnej mistrzostw świata. "Szkoda, że nic nie zdobyłem w Australii" stwierdził.

"Tylko bolidy Ferrari były dzisiaj szybsze od Roberta" - mówił Willy Rampf, główny inżynier zespołu. "Jestem zadowolony, że wywalczył to drugie miejsce, bo w Australii niestety miał wielkiego pecha" - dodał.

Raikkonen zdobył w Australii tylko jeden punkt i to po dyskwalifikacji Rubensa Barrichello z Hondy. W Malezji Ferrari pokazało jednak, że nie ma mowy o kryzysie. Punkty zdobywa na razie tylko Raikkonen, ale zespół i tak będzie walczył o tytuł.