W. został zatrzymany w piątek w swoim warszawskim mieszkaniu. Przewieziono go do wrocławskiej prokuratury, gdzie został w sobotę przesłuchany w sprawie kupowania meczów przez Koronę Kielce w III lidze w sezonie 2003/04. Oprócz niego w tej samej sprawie zatrzymano jeszcze pięć innych osób.

Reklama

W sobotę W. przyznał się do winy, złożył wyjaśnienia i za poręczeniem majątkowym został wypuszczony na wolność. "Trudno, stało się" - powiedział do dziennikarzy, gdy opuszczał gmach prokuratury, gdzie przesłuchiwano go przez siedem godzin.

Wrócił do domu, a z samego rana ruszył w kierunku Gdańska, gdzie w hotelu dołączył do piłkarzy Czarnych Koszul. Wraz z nimi zjawił się na stadionie Lechii, na temat wydarzeń z ostatnich dni nie chciał się szerzej rozwodzić. Bez skrępowania pokazywał się również w towarzystwie działaczy stołecznego klubu. Zresztą żaden z nich nie widział nic zdrożnego w tym, że W., mimo zarzutów, poprowadzi zespół. Za bardzo rozmowni jednak nie byli. "W sprawie trenera wypowiada się jedynie rzecznik prasowy klubu" - powiedział dyrektor generalny Polonii Tadeusz Czerwiński.

Bardziej wylewny był właściciel klubu Józef Wojciechowski:
"Na razie nie było czasu zająć się bliżej tą sprawą. Nie rozmawialiśmy o niej z trenerem".- "W ogóle nie rozmawialiście?" -pytał "Fakt" - "Jedynie o meczu i to bardzo krótko" - dodał Wojciechowski."A czy nie jest to skandal, że trener W. usłyszał korupcyjne zarzuty, a mimo to zasiada na ławce?" - pytała bulwarówka - "Wiadomości na temat przesłuchania znamy jedynie ze środków masowego przekazu. Musimy porozmawiać z trenerem na ten temat. W najbliższym tygodniu podejmiemy stosowne decyzje" - zakończył Wojciechowski.

Reklama

Działaczy Polonii wyręczyć może Wydział Dyscypliny PZPN, który z urzędu powinien zająć się sprawą trenera W. i najzwyczajniej w świecie go zawiesić. Wczorajszy przypadek był pierwszym w historii umoczonej w korupcyjnym bagnie naszej piłki, by trener z zarzutami prokuratorskimi prowadził drużynę w meczu ligowym, kpiąc sobie w ten sposób z całej sytuacji. To niedopuszczalne - oburza się "Fakt"