Fakt: Był pańskim zdaniem rzut karny?
Leo Beenhakker: Od ponad trzydziestu lat jestem trenerem i pierwszy raz spotkałem się z taką sytuacją. To boli. To bardzo boli. Odebrano nam zasłużone zwycięstwo. I to w jakim momencie?! Nie rozumiem tego. Nie mogę się z tym pogodzić. Po co UEFA organizuje wielogodzinne spotkania, na których mówi nam i piłkarzom, co można, a czego nie? Po co wysyła wszystkim reprezentacjom płyty z instrukcjami, jak bardzo można się przepychać w polu karnym. Po to, żeby potem decydować się na coś zupełnie innego?!

Reklama

Czy mamy jeszcze szanse na awans do ćwierćfinału?
Moim zdaniem nie. Gdybyśmy wygrali, to mielibyśmy trzy punkty, tak jak Niemcy i wówczas moglibyśmy myśleć o grze w ćwierćfinale. Po wczorajszym remisie konkluzja jest taka - odpadliśmy z Euro 2008. Niestety. Zobaczyliśmy jednak też, ile nam brakuje do czołowych drużyn w Europie i teraz będziemy pracować nad tym, żeby zbliżyć się do poziomu najlepszych.

To ostateczne zdanie?
Na razie tak. Jednak może jak się z tym problemem prześpię, jak przemyślę całą sytuację i zacznę analizować sytuację w naszej grupie, dojdę do wniosku, że jeszcze mamy szanse. Ale na czwartek wieczór sytuacja wygląda tak, że moim zdaniem odpadliśmy z turnieju.

Czy pana zdaniem angielski tercet sędziów z Howardem Webbem na czele powinien jeszcze prowadzić jakieś mecze w finałach mistrzostw Europy?
Nie wiem. To nie jest pytanie do mnie. Ja powinienem się zajmować się prowadzeniem zespołu, a nie analizą, czy arbiter jest dobry, czy też popełnia zbyt dużo błędów. Ale na pewno niesmak po tym rzucie karnym pozostał.

Reklama

Sędziowie pomogli współgospodarzom Euro?
Nie wiem. Ale na pewno wiem, że jeśli kraj, który organizuje tak wielki turniej, do ostatniej chwili ma szanse na awans, to euforia jest olbrzymia. Wiadomo, że teraz Austriacy mają swój wymarzony mecz o wszystko z Niemcami. I na pewno mają też powody do radości, bo o tym marzyli i do tego dążyli. Ale wielka szkoda, że udało im się ten cele osiągnąć w taki, a nie inny sposób.

Gdyby Polacy wykorzystali którąś z licznych sytuacji w pierwszej połowie, wówczas nie byłoby tematu karnego, tego czy został podyktowany słusznie, czy nie.
Zgadza się. Ale nie wykorzystali dogodnych możliwości, bo Artur Boruc bronił rewelacyjnie. Poderwał swoimi interwencjami kolegów do walki. I potem cały zespół zaczął grać coraz lepiej. Przecież też mieliśmy sporo okazji do strzelenia gola. Jedną wykorzystał Roger i wyszliśmy na prowadzenie. Zasłużyliśmy na zwycięstwo. Zasłużyliśmy na nie bardzo, ale zostało nam odebrane.

Co bardziej boli? Przegrana z Niemcami, gdzie marzyliśmy o historycznym triumfie, czy też remis z Austrią w takich okolicznościach?
Z Niemcami przegraliśmy różnicą dwóch goli, bo byliśmy słabsi. Właśnie o te dwa gole. Natomiast od Austrii wcale nie byliśmy gorsi i raz jeszcze powtarzam: zasłużyliśmy na zdobycie trzech punktów i znaczne zwiększenie szans na awans do ćwierćfinału. Ale dwa punkty zostały nam zabrane. W bardzo brutalny sposób.

W jaki sposób będzie pan chciał odbudować psychikę piłkarzy? Bo przecież jeszcze mamy szansę na wyjście z grupy.
Na razie potrzebuję trochę czasu, żeby samemu przetrawić, to co wydarzyło się wczoraj w 91. minucie. Potrzebuję na to trochę czasu. Nie wiem ile. Ale jak już dojdę do siebie, to zajmę się zawodnikami. Jednak będzie to trudne zadanie, bo odebrano im zwycięstwo, na które zasłużyli. I odebrano im w zasadzie możliwość gry w kolejnej fazie mistrzostw Europy. To boli. I ich, i mnie. To bardzo boli.