Piłkarze grający w naszej ekstraklasie powołani przez Leo Beenhakkera musieli wczoraj z samego rana stawić się w Warszawie, ponieważ samolot z Okęcia odlatywał o godzinie 12.05. Najbardziej zmęczeni byli zawodnicy Lecha Poznań i Polonii Warszawa, którzy jeszcze w niedzielę wieczorem grali ze sobą w stolicy Wielkopolski. Poloniści do Warszawy dotarli w późnych godzinach nocnych, gdyż z Poznania musieli wracać autokarem wraz z całą drużyną.

Reklama

Na lotnisko zawodnicy dotarli na własną rękę. Dopiero na miejscu odebrali bilety i w małych grupach skierowali się do odprawy bagażowej, a później paszportowej. Wśród wylatujących z Warszawy zabrakło Tomasza Bandrowskiego oraz Sławomira Peszki z „Kolejorza”, powołanych w ostatniej chwili w miejsce Rafała Murawskiego i Euzebiusza Smolarka. Obydwaj zawodnicy za późno dowiedzieli się, że mają lecieć na mecz reprezentacji i nie mogli już nabyć biletów na samolot, którym podróżowała reszta ekipy. Do Dublina polecieli z przesiadką w Monachium - opisuje DZIENNIK.

>>>Kadra Beenhakkera ma nowego kapitana

Wśród naszych ligowców był natomiast zawodnik VfL Wolfsburg Jacek Krzynówek. Reprezentacyjny pomocnik skorzystał z okazji, że nie znalazł się w składzie na mecz swojej drużyny z TSG 1899 Hoffenheim i wcześniej przyjechał do Polski by odwiedzić żonę i córkę, które są w kraju już od września.

Reklama

Nasi reprezentanci wczoraj traktowani byli jak zwykli pasażerowie. Musieli więc odstać swoje w oczekiwaniu na nadanie bagażu. Osoby prywatne również lecące do Dublina były zachwycone, że mogły stać w kolejce z Rogerem, Łukaszem Gargułą czy Pawłem Brożkiem. Swoje musiał odstać również nowy prezes PZPN Grzegorz Lato, dla którego jest to pierwszy wyjazd zagraniczny z kadrą po tym jak zastąpił Michała Listkiewicza.

Będzie to również jedno z pierwszych oficjalnych spotkań nowo wybranych władz federacji poza granicami kraju. Polska delegacja została zaproszona przez irlandzki związek piłki nożnej na uroczystą kolację, która odbędzie się dziś wieczorem.

>>>Beenhakker nie powołał Boruca do kadry

Reklama

W samolocie kadrowicze siedzieli w różnych miejscach. Niektórzy przez 2,5 godziny lotu spali, inni czytali gazety. Rafał Boguski z Wisły Kraków zdecydował się na książkę, a Garguła przeczytał całe poniedziałkowe wydanie „Przeglądu Sportowego".

Po wylądowaniu na kadrowiczów czekali polscy pracownicy zatrudnieni na lotnisku w stolicy Irlandii. Przerwę w pracy wykorzystali na zrobienie sobie zdjęć z reprezentantami Polski. Po chwili oczekiwania na bagaże i sesji zdjęciowej zawodnicy udali się do autokaru, a następnie odjechali do hotelu, który będzie ich kwaterą do czwartku.

Biało-czerwonych czeka kilka pracowitych dni. Już wczoraj wieczorem zaliczyli pierwszy trening, po którym spotkali się z prezesem Latą.