Polacy zawodzą, nie wykorzystując wielu stuprocentowych sytuacji pod bramką rywali. Nieporadność rzucających była widoczna zwłaszcza podczas spotkania z Macedonią. "Naprawdę nie wiem, dlaczego obijamy słupki i poprzeczki. Na treningach wszystko nam wychodzi, a na boisku już nie za bardzo. Już w drugim meczu z rzędu mamy straszny problem ze skutecznością. Tak słabo pod tym względem jeszcze nie było. Do tej pory zawsze było tak, że jak jednemu nie szło, to drugi wchodził i grał dobrze" - mówi Jurasik.
>>>Szczypiorniści regenerują siły
Z tym problem nie potrafi sobie poradzić nawet tak doświadczony zawodnik jak 36-letni prawoskrzydłowy reprezentacji. "Z Macedonią na początku znowu zamiast rzucić normalnie, to zachciało mi się jakiejś wkrętki. To mnie zgubiło. Ostatnio mi nie idzie. Zaczynam za bardzo szukać kombinacyjnych rzutów, zamiast po prostu wyskoczyć w górę i uderzyć normalnie, mocno, celnie – tłumaczy prawoskrzydłowy reprezentacji".
Na grę Polaków ogromny wpływ ma dyspozycja bramkarza. Jeżeli Szmal odbija co drugi rzut - wygrywają mecz, a jak idzie mu gorzej - nie dają rady. "Na to wychodzi, bo my nie potrafimy się Sławkowi odwdzięczyć ani w ataku, ani w obronie. Przecież mecz z Macedonią był taki sam jak ten z Rosją, tylko tym razem Sławek nie odbił czterech karnych. Jednak nie można od niego zawsze wymagać nie wiadomo czego" - twierdzi kapitan Polaków.
Przegrana z Macedonią skomplikowała sytuację naszej drużyny w grupie C, ale nie przekreśla jej szans na awans. Może być nawet tak, że drużyna z Bałkanów zakończy swój udział w mistrzostwach świata na pierwszej rundzie, a my dalej będziemy w grze. "Na razie wiadomo nic. Macedonia ma cztery punkty, tak samo jak my. Jeśli wygra z Niemcami albo Rosją, to awansuje. Może nawet z pierwszego miejsca, No ale my byśmy chcieli, żeby nie awansowała, bo zabrałaby nam dwa punkty" - ocenia Mariusz Jurasik.
>>>Lijewski nie zagra z Tunezją
Przed wyjazdem do Chorwacji piłkarze kadry tryskali optymizmem. Wszyscy jak jeden mąż twierdzili, że są lepsi, silniejsi fizycznie i psychicznie niż dwa lata temu na mistrzostwach świata w Niemczech. Kapitan reprezentacji tłumaczy, że nie był to tak zwany urzędowy optymizm: "Jesteśmy mocni. Gdybyśmy byli słabi psychicznie, to w tych momentach, gdy przegrywaliśmy piątką, powinniśmy paść na kolana, poddać się, jak jeszcze kilka lat temu. A teraz zespół wychodzi z największych opresji obronną ręką. Nie spuszczamy głów, tylko walczymy do końca. No i z Macedonią się prawie udało".
Wczoraj Polacy, podobnie jak wszystkie drużyny mistrzowskiego turnieju - odpoczywali. Kilka chwil oddechu przyda się na pewno, bo dziś czeka ich trudny mecz z Tunezją (wcześniej pokonała Macedonię), a w czwartek spotkają się z najgroźniejszym rywalem - Niemcami.
"Mamy jeszcze dwa mecze i jeśli je wygramy, to bez oglądania się na innych awansujemy do drugiej rundy z pierwszego miejsca" – kończy Jurasik.