"Jestem zmęczona. Nie mogę przysiąc, że na sto procent zagram na Legii. Najważniejszy będzie Roland Garros" - zwierzyła się tenisistka z Krakowa na łamach "Przeglądu Sportowego".
Agnieszka Radwańska nieprzerwanie gra od kilku tygodni, zaczęła od startu w Gdyni w Pucharze Federacji, potem dwa razy grała w ćwierćfinałach – w Stuttgarcie i Rzymie. W Madrycie skończyło się już na pierwszej rundzie. 20-latka ma prawo być zmęczona, szczególnie że przed nią start w wielkoszlemowym French Open.
W Warszawie organizatorzy uspakajają. "Ja nic o tym nie wiem, dla mnie jedynym miarodajnym i wiążącym w tym momencie dokumentem jest lista startowa zaakceptowana przez WTA Tour. A na tej liście na dzień dzisiejszy Agnieszka się znajduje" - powiedział nam dyrektor turnieju Stefan Makarczyk.
Listy startowe zostały zamknięte sześć tygodni temu, ale tak naprawdę to jeszcze w dniu rozpoczęcia turnieju może się zdarzyć, że któraś z zawodniczek wycofa się z imprezy z powodu kontuzji czy choroby. Wówczas na jej miejsce wejdzie tzw. lucky loser, a więc przegrana z kwalifikacji.
Zdaniem Tomasza Wolfkego, rzecznika turnieju, nie ma jednak obaw. "Nie sądzę, by tak się stało. Nie otrzymałem żadnych niepokojących sygnałów ani od samej zawodniczki, ani od jej trenera. Wątpię także, by wycofała się z turnieju. W Warszawie nie ma takiej mocnej obsady, a jest szansa na podreperowanie stanu punktowego. Nie zapominajmy też, że temu turniejowi Radwańska wiele zawdzięcza, w końcu to tutaj rozpoczęła swoją wielką karierę" - kończy.