"Chciałabym, aby Ula wygrała Warsaw Open" - powiedziała w pierwszym dniu turnieju Agnieszka Radwańska. Po wtorkowym meczu z Marią Korytcewą zdaje się, że osiemnastolatka będzie musiała jeszcze poczekać na swój pierwszy sukces w WTA Tour.
Polka rozpoczęła od przełamania, kontrolowała grę i zdawało się, że będzie to kolejny łatwy mecz w jej wykonaniu. W drugim secie niestety role się odwróciły, Ukrainka rzuciła się do odrabiania strat, a Polka posyłała piłki w aut lub w siatkę. "Wiele w tym meczu zależało od mojej rywalki. W drugiej partii straciłam na moment koncentrację i skończyło się to przegraniem seta" - opowiadała tenisistka z Krakowa.
Po przegranej partii z odsieczą siostrze ruszyła starsza siostra Agnieszka, która tym razem wystąpiła w roli trenera. "Rzadko proszę o pomoc trenera, chyba że źle się dzieje. Tak jak dziś. A pomoc? Standardowo. Że wieje wiatr, żeby bardziej atakować" - powiedziała Ula.
Kolejną rywalką Polki będzie rozstawiona z szóstką Daniela Hantuchova. "Nigdy nie grałam z tą zawodniczką, o pomoc poproszę siostrę" - zakończyła Radwańska. "Isia" ze Słowaczką grała już kilkakrotnie, ostatni raz na początku tego roku w Sydney. Agnieszka wygrała 6:3, 7:5, teraz w jej ślady może pójść Ula.
Słowaczka, turniejowa szóstka, w pierwszej rundzie męczyła się przez trzy sety z Hiszpanką Nurią Llagosterą Vives. "To był ciężki mecz. Ale w tenisie jest jak w życiu, czasem bywa lepiej, czasem gorzej. Jednak w sporcie chodzi o to, by ciągle się poprawiać" - mówiła 26-letnia Słowaczka.
Hantuchova, obecnie 36. rakieta świata, walczy o powrót do czołowej dziesiątki. Pomóc jej w tym ma znakomity brazylijski szkoleniowiec Larri Passos, były trener Gustava Kuertena, trzykrotnego zwycięzcy wielkoszlemowego Roland Garros. "Mam to szczęście, że mogłam zacząć z nim pracować. Wierzę, że wprowadzi do mojej gry nowe elementy. Za Larrim stoi ogromne doświadczenie, w końcu przez ponad 15 lat trenował jednego z najlepszych tenisistów świata" - powiedziała Hantuchova, która jest prawdziwą fanką warszawskiego turnieju. "Lubię tu przyjeżdżać, podobał mi się zarówno poprzedni, jak i ten nowy turniej. Żałuję tylko, że nie miałam okazji pozwiedzać miasta" - dodała tenisistka.
Niestety z imprezą bardzo szybko pożegnała się Australijka Jelena Dokić. Sensacyjna półfinalistka tegorocznego Australian Open nie sprostała Ioanie Raluce Olaru, która do turnieju głównego awansowała z kwalifikacji. "To był mój najgorszy mecz od dwóch lat. Popełniłam zbyt wiele niewymuszonych błędów. Co o tym zadecydowało? Sądzę, że zły plan startów. Po Australian Open wystartowałam tylko w trzech turniejach, dwukrotnie grałam też w rozgrywkach Fed Cup. Efekty już widać. W następnym tygodniu rozpoczyna się Roland Garros, liczę, że w Paryżu się poprawię" - powiedziała rozżalona zawodniczka, która jednak zapewniła, że w przyszłym roku wróci do Warszawy, by poprawić swój tegoroczny wynik. Zacząć odrabiać starty zamierza jeszcze w tym sezonie. "Nie mam zamiaru się załamywać. Przede mną dwa turnieje wielkoszlemowe. Niedługo zaczną się też starty na kortach szybkich, a tam będę groźna" - zapowiedziała Australijka.