Cunningham także był wycieńczony po walce. "Diablo" Włodarczyk miał opuchnięte oczy i odbite nerki, a "USS" Cunningham rozwalony łuk brwiowy i również krew w nerkach. Ale Amerykanin był zadowolony, bo odebrał Polakowi pas mistrzowski federacji IBF, zwyciężając na punkty (116:112, 115:112, 114:114).

Reklama

"Cunningham wygrał zasłużenie" - przyznał "Diablo", gdy dwie godziny po walce wreszcie wyszedł z szatni. "Przespałem pierwsze rundy. W czwartej rywal wsadził mi kciuk do oka, dlatego przyklęknąłem i byłem liczony. Potem widziałem już jak za mgłą. Ale to nie jest usprawiedliwienie. Boksowałem źle. Wrócę jednak na szczyt. Obiecuję" - zapewniał "Fakt" polski pięściarz.

Po tych słowach Włodarczyk pojechał do szpitala, gdzie musiał przejść szczegółowe badania. Nie obronił mistrzostwa świata, ale pokazał, że jest twardzielem. Na potężne bomby Cunninghama odpowiadał równie mocnymi ciosami. Dlatego obaj potem sikali krwią. "Szacunek dla <Diablo>" - salutował Polakowi Amerykanin. "To twardy wojownik. Tym bardziej cieszę się, że odebrałem mu pas. To jest coś ekstra słodkiego" - zapewniał Cunningham.

Co ciekawe, gdyby dwie ostatnie rundy Włodarczyk wygrał, nadal byłby mistrzem świata. Ale nie miał już sił. Nogi odmawiały mu posłuszeństwa, a w ustach czuł krew. "To nic. Odpocznę dwa tygodnie i wracam do treningów. Jeszcze zobaczycie mnie na mistrzowskim tronie. Nie traćcie nadziei" - uśmiechnął się na pożegnanie "Diablo".