Kłopoty byłego mistrza Polski zaczęły się trzy lata temu. Podczas meczu ligi duńskiej miał poważny wypadek. Lekarze cudem złożyli mu straszliwie połamaną ręką. Wzmocnili ją blachami i śrubami. Jedną z nich udało się wykręcić. Pozostałych jedenastu już nie.
"W Danii podali mi numer klucza. Kupiłem go, to taki zwykły klucz imbusowy. Niestety, okazało się, że nie pasuje do śrubek w mojej ręce. Po zabiegu lekarze przyznali, że próbowali również innych kluczy, ale do końca nie chcieli ryzykować, bo mogli mi coś uszkodzić - opowiada "Super Expressowi" Kołodziej.
Zawodnik Unii Tarnów planuje na własną rękę wystawić ogłoszenie przez internet i może dobry klucz się znajdzie. "Chociaż wtedy cały styczeń musiałbym uważać na rękę, żeby kość się zalała, a potem przez następne dwa miesiące czekałaby mnie rehabilitacja. Dlatego zrezygnowałem i najbliższy sezon przejadę z tymi śrubami w ręce" - tłumaczy żużlowiec.
"Na początku cała ta sytuacja doprowadzała mnie do nerwicy, ale teraz już tylko się z tego śmieję. Zresztą co mi pozostało?" - żali się Janusz Kołodziej.