Zaledwie godzinę po ostatnim gwizdku niedzielnego meczu Katalończyków z Królewskimi (0:1), Ronaldinho był już na lotnisku El Prat. Ubrany w komiczną czapkę i jaskrawą kurtkę, z okularami przeciwsłonecznymi na nosie i łańcuchem na szyi, został wygwizdany. Leciał na wakacje, ale nie wyglądał na szczęśliwego. Fani Barcelony robili sobie żarty z Brazylijczyka. „Idź stąd i nie wracaj więcej” – krzyczeli.

Reklama

To przez Ronaldinho Barcelona miała stracić szanse na mistrzostwo Hiszpanii. „Różnica między Realem a Barceloną jest taka, jaka między lwem, a antylopą. Nie pamiętam żadnego filmu dokumentalnego, w którym antylopa wygrywa z lwem” – pisze dziennikarz „Marki”.

Media hiszpańskie twierdzą, że Ronaldinho na pewno odejdzie – do Chelsea albo Milanu. Za jego odejściem opowiadają się nawet katalońscy dziennikarze. „Ronaldinho gra – Barcelona przegrywa” – pisze „El Mundo Deportivo”. „W jakim klubie będzie występować Brazylijczyk? Miejmy nadzieję, że w Przyjaciołach Ronaldinho i będzie grać głównie w meczach charytatywnych” – ironizuje „Sport”.

Razem z Ronaldinho może odejść trener Barcelony Frank Rijkaard. Może jeszcze nie zimą, ale latem na pewno. Chętnych do zatrudnienia Holendra jest sporo, ale i tak o wiele mniej niż tych, którzy chcieliby się go pozbyć. Kibice Barcy w sondażach, to jego obwiniają za kiepską grę ich drużyny. Prezes klubu Joan Laporta nie chce niczego komentować.

W ciągu kilku najbliższych dni ma się zebrać zarząd Barcelony, który zadecyduje o losie Ronaldinho i Rijkaarda. Podobno Jose Mourinho ma już przyrzeczone, że zostanie trenerem Barcy. Pozostaje tylko pytanie kiedy. A jeśli chodzi o Ronaldinho, to Milan tylko czeka aż działacze katalońskiego klubu zrzucą winę za ostatnie niepowodzenia właśnie na niego. Wtedy Brazylijczyk będzie na sprzedaż. Mediolańczycy oferują mu pensję rzędu 8-10 mln euro rocznie.