Najważniejszym elementem tego pojedynku mają być prawa do wykorzystywania wizerunku najlepszego piłkarza świata 2004 i 2005 roku. Właściciel "Rossonerich", były premier Włoch Silvio Berlusconi policzył już pieniądze i przygotował konkretną ofertę: 40 milionów euro dla Barcelony, 7,5 mln netto rocznie dla piłkarza i oddanie w jego ręce całości praw do wizerunku.
Szef Interu Massimo Moratti wybrał inną taktykę - nie odkrył kart, postanowił za to potajemnie wysłać do Barcelony Marco Brankę, dyrektora technicznego mistrza Włoch. Tam, jak donosi madrycka "Marca” i mediolańska "La Gazzetta dello Sport”, wysłannik Morattiego spotkał się kilkakrotnie z Roberto Assisem, bratem i menedżerem Ronaldinho.
Podobno rozmowy przebiegały tak owocnie, że Inter znalazł się na pierwszym miejscu na liście kontrahentów. Tę tezę dobitnie potwierdza także trener nerazzurrich Roberto Mancini: "Ronaldinho? Już w październiku mówiłem, że chcemy go mieć u siebie za wszelką cenę. A wy dziennikarze tylko wybuchnęliście śmiechem. Nikt mi nie wierzył. Jestem pewnien, że nie będziemy mieli żadnych problemów z wpasowaniem go do drużyny. Jest wielkim piłkarzem, o wielkim charakterze!" - twierdzi szkoleniowiec.
Milan nie pozostaje jednak dłużny. Wiceprezydent Adriano Galliani już kilka miesięcy temu wysłał na Półwysep Iberyjski menedżera klubu Ernesto Bronzettiego, którego głównym zadaniem jest śledzenie każdego kroku Roberto Assisa. To on doniósł działaczom Milanu, że menedżer Ronaldinho wyjechał w grudniu do Londynu, aby negocjować z Romanem Abramowiczem warunki przejścia brata do Chelsea. Jak się później okazało starszy z Assisów na Wyspach pomagał w znalezieniu zatrudnienia na Stamford Bridge innemu z reprezentantów Brazylii Wagnerowi Love - napastnikowi CSKA Moskwa - pisze DZIENNIK.
Bronzetti już od dłuższego czasu przekonuje parę Berlusconi-Galliani, że Ronaldinho nie zawsze słucha brata i jeśli będzie grał w Mediolanie, to tylko w barwach Milanu. Centrum trenigowe 7-krotnego zdobywcy Pucharu Europy, popularne Milanello nie od dziś nazywane jest brazylijskim domem.
Obecnie w składzie "Rossonerich" jest aż ośmiu piłkarzy rodem z Kraju Kawy. Ostatni - 18-letni Alexandre Pato trafił tam w styczniu i już po pierwszym występie stał się oczkiem w głowie trenera Carlo Ancelottiego: "On jest najlepszy na świecie w swojej kategorii wiekowej. Jeśli już go mamy, to niepotrzebny jest nam nawet Ronaldinho" - stwierdził rozemocjonowany opiekun Milanu.
Za tę wypowiedź Ancelotti dostał po głowie od samego Berlusconiego, który do "Dinho” ma wielką słabość. Mało tego. Lider partii Forza Italia, aby przekonać do transferu Brazylijczyka, zamierza zrezygnować z ogromnych pieniędzy, które klub zarobiłby z racji podziału praw do wykorzystywania wizerunku mistrza świata z 2002 roku. Berlusconi już raz tak postąpił - w przypadku Ronaldo, który rok temu zostawił Real Madryt i skuszony propozycją marketingową zostawił hiszpańską La Ligę dla włoskiej Serie A.
Ronaldinho zarabia teraz w Barcelonie niespełna 8 mln euro rocznie, ale połowę zysków reklamowych musi zostawiać szefom Katalończyków - Joanowi Laporcie i Ferranowi Soriano. W Mediolanie wszystkie wpływy z sesji zdjęciowych, spotów reklamowych, czy sprzedaży produktów z własnej linii odzieżowej zostawałyby w jego kieszeni - pisze DZIENNIK
Wszystko wskazuje na to, że walka o piłkarza trwać będzie jeszcze przynajmniej przez pięć miesięcy. Jest bowiem mało prawdopodobne, że Ronaldinho odejdzie jeszcze w tym okienku transferowym.