"Z dyrektorem Jackiem Bednarzem dogadaliśmy się błyskawicznie, w trzy minuty. Przez kilka dni nie zdołałem natomiast porozumieć się z GKS Bełchatów. Jest mi bardzo przykro, że tak się stało. Jeszcze bardziej boli mnie to, w jaki sposób mnie potraktowano" - mówi Matusiak.

Reklama

I opowiada o szczegółach negocjacji: "Przyjechałem z Heerenveen ze spakowanymi walizkami, bo wszystko wydawało się załatwione. Kluby porozumiały się w sprawie mojego półrocznego wypożyczenia, a ja dogadałem się w sprawie wynagrodzenia. Miałem zarabiać jedną trzecią tego co w Holandii i byłem z tego zadowolony. Bo przede wszystkim chciałem grać. Niestety, w Polsce okazało się, że władze klubu traktują mnie niepoważnie. Nie mówię tu o prezesie Jerzym Ożogu i trenerze Oreście Lenczyku, bo oni rozumieli moją sytuację i do nich nie mam pretensji. Inni panowie przy każdym spotkaniu zmniejszali proponowaną mi pensję. W niedzielę okazało się, że mam mieć zarobki na poziomie drugiej ligi polskiej. Wtedy zdenerwowany powiedziałem, że zagram w GKS za darmo, bo taka oferta mi uwłacza. Ale i tę propozycję władze klubu odrzuciły" - przedstawia swoją wersję piłkarz.

A jak wygląda wersja PGE GKS Bełchatów? Prezes Jerzy Ożóg ma głos człowieka, którego właśnie spotkało nieszczęście. Mówi cicho, jest wyraźnie podłamany. "Nie mam nic do powiedzenia w tej sprawie. Nie komentuję" - powtarza konsekwentnie.

Przewodniczący rady nadzorczej klubu Włodzimierz Sarnecki (jeden z dyrektorów KWB "Bełchatów", właściciela GKS) też wypowiada się niechętnie. Gdy pytamy, czy to prawda, że Matusiak chciał grać w Bełchatowie nawet za darmo, odpowiada: "Nie ustosunkuję się do tej informacji. Nie chcę szkodzić piłkarzowi, życzę mu powodzenia".

Dyrektor Sarnecki nie chce także powiedzieć, po czyjej stronie leży wina za zerwanie negocjacji. "Nie wiemy, czy Matusiak grałby tak dobrze jak wcześniej. To nie jest dobry czas na roztrząsanie sprawy tego transferu, najlepiej w ogóle nic o tym nie pisać. Mamy dobry zespół, który stać na wiele" - mówi.

"Oczekiwałem, że GKS ma nadal spore ambicje i że pomogę je zrealizować, pomagając też sobie. Niestety, ktoś zdecydował inaczej. Cieszę się, że zagram teraz w Wiśle i że ten klub wyciągnął do mnie rękę. Gdyby nie oferta z Krakowa, nie wiem, co miałbym zrobić? Wrócić do Heerenveen i opowiedzieć tę historię? Holendrzy nie uwierzyliby chyba" - mówi Matusiak.

Wisła rozmawia teraz z Heerenveen o wypożyczeniu napastnika. Krakowski klub chciałby też zapewnić sobie ewentualne prawo pierwokupu po sezonie, choć z drugiej strony należy wątpić, czy Wisłę stać będzie na definitywny transfer Matusiaka.

A co z GKS? Poczynaniami właścicieli klubu bardzo rozczarowany jest trener Orest Lenczyk. Ich działania mogą też zostać potraktowane jako policzek dla prezesa Ożoga, którego kilka osób chciało zdymisjonować już w styczniu.