Przed mistrzostwami Europy trener kadry sztangistów Zygmunt Smalcerz mówił, że Kołecki jest dobrej formie. Zastanawiano się tylko, czy najlepszy polski sztangista wytrzyma spoczywającą na nim presję. Reprezentant Górnika Polkowice poradził sobie z rolą lidera reprezentacji znakomicie.

Reklama

"Z presją wyników spotykam się od lat i to dla mnie to nic nowego. Jak widać, nieźle sobie z tym poradziłem" - mówił Kołecki.

Polak prowadzenie uzyskał po rwaniu. Najpierw zaliczył 173 kg i kolejną próbę przeniósł na 177 kg. Drugie podejście spalił i dopiero ostatnia próba zakończyła się sukcesem. Jego rywale nie byli tak mocni psychicznie. Aż czterech z dziewięciu startujących w rwaniu zawodników spaliło wszystkie podejścia. Kołecki medal przypieczętował w drugiej serii podrzutu, kiedy dźwignął 220 kg. Na zakończenie przymierzył się do 226 kg, ale próba nie była udana.

"Nie jestem jeszcze w pełnej formie. Obecnie prowadzę lekkie treningi, ale to wystarczyło, by dobrze się zaprezentować w takiej imprezie jak mistrzostwa Europy"- tłumaczył po starcie.

O zwycięstwo w podrzucie z Polakiem chciał walczyć Demianow. Rosjanin zaliczył 208 kg, spalił 213 i przymierzył się do 220. Nie udało mu się to podejście i z rezultatem 385 kg zajął w mistrzostwach drugie miejsce. Na trzecim stopniu podium stanął inny Rosjanin Mukhamat Soazew.

Reklama

Szybkie zwycięstwo to zasługa żony Szymona, która siedziała na trybunach i z niepokojem obserwowała, co się dzieje na pomoście. Ten medal był dla niej nagrodą za codzienne wsparcie. "Widziałem, jak siedzi i mocno ściska za mnie kciuki. Nie chciałem, żeby się zbytnio denerwowała, więc od początku musiałem prowadzić w klasyfikacji"- żartował Kołecki.

Zdaniem sztangisty do Lignano nie przyjechało czterech bardzo dobrych rywali z Rosji. Wszyscy trenują z myślą o sierpniowej olimpiadzie. "Tak czy inaczej wywalczyłem piąty medal mistrzostw Europy i jest to naprawdę miłe wydarzenie w moim życiu" - mówił.

Reklama

Po zakończeniu mistrzostw Kołecki myślał już o kolejnym etapie przygotowań do najważniejszej imprezy sezonu, igrzysk olimpijskich w Pekinie. Do stolicy Chin przyjadą już wszyscy najsilniejsi i Polakowi nie będzie łatwo wywalczyć wymarzony złoty medal. Jest jeszcze jeden kłopot: kontuzja kolana, z którą polski sztangista zmaga się od roku.

Swoją szansę na dobry występ podczas olimpiady wiąże z... Tomaszem Adamkiem. Kołecki po raz drugi w karierze zdobył medal w dniu, kiedy na ringu wygrywał bokser z Gilowic. W październiku 2006 r. sztangista zdobył srebrny medal mistrzostw świata w dniu zwycięskiego pojedynku polskiego pięściarza z Australiczykiem Paulem Briggsem. W miniony weekend Adamek pokonał Jamajczyka O'Neila Bella.

"Przynosimy sobie szczęście. Myślę, że jego promotor może ustawiać jego pojedynki w czasie moich zawodów. Jeśli Tomek będzie walczył 17 sierpnia, to wygra nawet z Wałujewem" - zapewniał w rozmowie z "Dziennikiem" Kołecki.