Wszystko wydarzyło się podczas meczu ligowego w Grudziądzu. W barwach gości z Rybnika pojechał Antonio Lindbaeck. Wygrał trzy biegi, został jednym z bohaterów spotkania.

Reklama

Lindbaeck jest jedynym na świecie czarnoskórym żużlowcem - porzucony przez rodziców w Brazylii, trafił pod opiekę szwedzkiego małżeństwa. I tak został Szwedem, stąd też znalazł się w tym nietypowym dla czarnoskórych sporcie.

W Grudziądzu miał pecha - najpierw zostawił otwarty samochód i został okradziony. Potem, podczas wyścigu, został zwyzywany i wygwizdany, a z trybun leciały na niego różne przedmioty. Kibole pohukiwali, udając odgłosy wydawane przez małpy. Najgorsze wydarzyło się jednak po meczu - tłum rusza na Lindbaecka, żużlowiec ucieka do busa. Napastnicy nie rezygnują, kopią w pojazd, chcą dostać się do środka. Ochrona nie reaguje - czytamy w "Gazecie Wyborczej".

Znajomi Szweda martwią się o niego. Mówią, że źle znosi ataki i załamuje się psychicznie. "W futbolu mamy mnóstwo czarnoskórych piłkarzy, ale w żużlu to wyjątek. I dla niego rasistowskie zachowania są koszmarem" - mówi jeden z jego kolegów w "Gazecie Wyborczej". "Nie zdziwiłbym się, gdyby rzucił sport" - dodaje.

Lindbaeck jest zszokowany tym co się stąło. "Czegoś takiego jeszcze nie widziałem. To przerażające co spotkało mnie w Grudziądzu. Chcieli mnie skrzywdzić tylko dlatego, że jestem czarny i byłem lepszy od ich zawodników" - zastanawia się wystraszony Szwed.